Bunt niewolników w Kalabrii

Czarni imigranci zdewastowali kalabryjskie miasteczko Rosarno. Wcześniej zostali ostrzelani przez miejscowych

Aktualizacja: 10.01.2010 19:11 Publikacja: 09.01.2010 02:14

Pracownicy, wyzyskiwani przez ndranghetę i lekceważeni przez miejscowych, w czwartek wieczorem ruszy

Pracownicy, wyzyskiwani przez ndranghetę i lekceważeni przez miejscowych, w czwartek wieczorem ruszyli na Rosarno

Foto: OTNPhotos/Reuters

Pochodzą z Ghany, Wybrzeża Kości Słoniowej, Mali, Togo, Somalii, Nigerii i Sudanu. Większość to nomadzi – nielegalni imigranci, którzy przypłynęli do Włoch z Libii na rozklekotanych łódkach. W grupie około trzech tysięcy osób podróżują po południowych Włoszech w poszukiwaniu pracy. Zgodnie z kalendarzem zbiorów. Na jesieni pracowali przy winobraniu na Sycylii, tuż przed Bożym Narodzeniem przyjechali do Rosarno w Kalabrii zbierać pomarańcze i mandarynki.

Zamieszkali w opuszczonej fabryce na przedmieściach, bez wody, prądu i elementarnych wygód. Sytuację żyjących w skrajnej nędzy imigrantów wykorzystują miejscowi plantatorzy i trzęsąca Kalabrią mafia – ndrangheta. Za kilkanaście godzin pracy dziennie imigranci dostają 20 euro, z tego pięć muszą oddać organizującym im pracę gangsterom.

[srodtytul]Płonące samochody[/srodtytul]

Miejscowi skarżą się, że przybysze kradną, niszczą, brudzą i śmiecą. W okolicy liczącego 16 tysięcy mieszkańców Rosarno koczuje ich teraz w sumie ponad pięć tysięcy. Pod koniec grudnia grupka młodych ludzi ostrzelała ich obozowisko, ciężko raniąc dwóch mężczyzn z Wybrzeża Kości Słoniowej. W czwartek późnym popołudniem chuligani dwukrotnie ostrzelali z wiatrówki grupę wracających z pracy cudzoziemców. Zranili nielegalnego imigranta z Ghany i mającego azyl polityczny obywatela Togo. Przyglądający się incydentowi mieszkańcy nie reagowali. Pozostali też obojętni na wezwania o pomoc.

Wtedy kilkuset imigrantów ruszyło na miasto, niszcząc wszystko, co napotkali na drodze. Spalili ponad 100 samochodów. Pobili Włoszkę wyciągniętą z auta z dwójką małych dzieci. Powybijali szyby, zdewastowali sklepy i pobili kilkunastu broniących swego dobytku Włochów. Sytuację udało się opanować dopiero przybyłym późną nocą jednostkom antyterrorystycznym.

[srodtytul]Wojna podzieliła miasteczko[/srodtytul]

W piątek w Rosarno zamknięte były wszystkie szkoły i sklepy. Do południa trzy tysiące czarnych imigrantów protestowały pod ratuszem. Obrzucali kamieniami okoliczne domy, skandując: „Nie jesteśmy zwierzętami!”. Z któregoś z balkonów padły strzały, ale obyło się bez ofiar. Zaatakowana została ekipa telewizji RAI. Tylko dzięki licznej obecności policji nie doszło do kolejnych starć z mieszkańcami. Po spotkaniu delegacji imigrantów z prefektem demonstranci wrócili do siebie. Chroni ich teraz policyjny kordon. Obie społeczności są ze sobą w stanie wojny. Nadal dochodzi do prób samosądu i linczu. Rannych zostało już 37 osób, w tym 18 policjantów.

[wyimek]Za kilkanaście godzin pracy imigranci dostają 20 euro; pięć oddają gangsterom [/wyimek]

Włoskie media nazywają wydarzenia w Rosarno buntem czarnych niewolników. Dziennik „La Repubblica” pisze, że czarni niewolnicy pracują na plantacjach należących faktycznie – jak niemal wszystko w Kalabrii – do bossów ndranghety, pilnowani i wykorzystywani przez szeregowych gangsterów. Media przypominają też, że w niemal całym rolnictwie Kalabrii od lat panuje całkowite bezprawie. Nielegalni imigranci pracują na czarno za śmiesznie niskie stawki (według włoskiego kodeksu pracy minimalna stawka to pięć euro za godzinę), a lokalne władze i miejscowa policja przymykają oczy na ten proceder.

[srodtytul]Zastąpili Polaków[/srodtytul]

Podobnie wygląda sytuacja w sąsiedniej Apulii, gdzie w 2006 roku zlikwidowano polskie obozy niewolniczej pracy. Jednak w porównaniu z Afrykanami w Kalabrii pracujący tam Polacy byli mimo wszystko w o wiele lepszej sytuacji. Przede wszystkim mieli dokąd wrócić, ponadto zaopiekował się nimi polski konsulat, który zaalarmował władze w Rzymie.

Kilkadziesiąt osób, również w Polsce, stanęło dzięki temu przed sądem. Ale proceder kwitnie nadal, tyle że już bez udziału Polaków. Wszystko to zaś dzieje się w rozwiniętym kraju Europy Zachodniej, którego PKB właśnie przewyższył brytyjski.

[i]Piotr Kowalczuk z Rzymu[/i]

Pochodzą z Ghany, Wybrzeża Kości Słoniowej, Mali, Togo, Somalii, Nigerii i Sudanu. Większość to nomadzi – nielegalni imigranci, którzy przypłynęli do Włoch z Libii na rozklekotanych łódkach. W grupie około trzech tysięcy osób podróżują po południowych Włoszech w poszukiwaniu pracy. Zgodnie z kalendarzem zbiorów. Na jesieni pracowali przy winobraniu na Sycylii, tuż przed Bożym Narodzeniem przyjechali do Rosarno w Kalabrii zbierać pomarańcze i mandarynki.

Pozostało 88% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1014
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1013
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1011
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1010
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1009
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska