Scott Brown – republikański senator elekt ze stanu Massachusetts – przyjechał do Waszyngtonu. Na polityka, o którego istnieniu jeszcze dwa miesiące temu większość Amerykanów nie miała pojęcia, czekał tłum reporterów. – To tą drogą przejedzie Brown. Tu odbędzie pierwsze spotkania, a tam pójdzie na lunch – relacjonowały sprzed Kongresu dziennikarki.
Światła jupiterów skierowane są teraz na Browna, którego wybór może sprawić, że „cudowne dziecko demokratów” – przełomowa reforma systemu opieki zdrowotnej – nigdy nie opuści gmachu Kongresu. Dzięki dodatkowemu mandatowi republikanie mają bowiem możliwość zablokowania debaty na ten temat.
Co stanie się więc z reformą zdrowia? Barack Obama radzi, by wstrzymać się z decyzjami, aż Brown zostanie zaprzysiężony. Liderzy demokratów zapowiadają zaś, że nie zamierzają rezygnować z najważniejszych założeń ustawy. – Jest wiele rzeczy, które możemy zrobić, by pchnąć naprzód reformę zdrowia – mówił przywódca demokratów w Senacie Harry Reid.
Najprostszym rozwiązaniem byłoby przyjęcie w Izbie Reprezentantów – gdzie demokraci nadal mają przewagę – wersji przegłosowanej wcześniej przez Senat. Wówczas republikanie nie mieliby nic do powiedzenia. Przeciwni temu mogą być jednak demokraci z lewego skrzydła partii, którzy uważają, że senacka wersja daje zbyt mało osobom nieubezpieczonym.
Część demokratów jest więc gotowa pójść na kompromis z republikanami. Opozycja może jednak forsować odrzucenie tego projektu. – Amerykanie przemówili. Zatrzymajcie tę reformę – podkreśla lider republikanów John McCain i przekonuje, że pracę nad ustawą trzeba zacząć od początku. Jest jeszcze inne rozwiązanie – demokraci mogą próbować przeciągnąć Browna na swoją stronę.