Omelczenko jest deputowanym bloku Julii Tymoszenko i oficerem ukraińskich, a wcześniej radzieckich, służb specjalnych. Został Bohaterem Ukrainy za „zasługi w utrwalaniu ukraińskiej niepodległości i obronie praw obywatelskich”. Otoczenie Tymoszenko twierdzi, że odchodzący prezydent uhonorował go przede wszystkim za próby zaszkodzenia szefowej rządu w wyborach prezydenckich. –Nie znam innych zasług Omelczenki – mówi „Rz” Andrij Szkil, współpracownik pani premier.
W październiku Ukrainą wstrząsnęła afera pedofilska w obozie pionierskim Artek na Krymie. Gazety pisały, że deputowany bloku Tymoszenko zgwałcił tam dwoje dzieci. Blok żelaznej Julii uznał doniesienia za prowokację. Omelczenko złożył w parlamencie interpelację poselską w związku z aferą i oskarżył swoich kolegów z partii o ukrywanie przestępcy. Został wyrzucony z bloku, choć w parlamencie nadal figuruje jako deputowany frakcji Tymoszenko.
– Jestem dumny z odznaczenia. Negatywne komentarze sprzedawczyków i sługusów Żydów mnie nie interesują. Ludzie Tymoszenko nie mają pojęcia, ile zrobiłem dla swojego kraju wraz z innymi oficerami w latach 90. – mówi „Rz” Hryhorij Omelczenko, który po rozpadzie ZSRR założył Związek Oficerów Ukrainy.
Decyzję Juszczenki ukraińscy eksperci oceniają różnie. – Moim zdaniem prezydent faktycznie uhonorował Omelczenkę za podważenie reputacji Tymoszenko. Była rywalką Juszczenki w wyborach. Afera pedofilska uderzyła w jej obóz. Znam oficerów, którzy znacznie bardziej zasługują na tytuł bohatera, ale tego zaszczytu nie dostąpili – mówi „Rz” politolog Wiktor Nebożenko. – Nie przeceniałbym roli Omelczenki w przegranej Tymoszenko w wyborach, ale faktycznie trudno zrozumieć logikę prezydenta, dlaczego właśnie teraz postanowił go odznaczyć – ocenia w rozmowie z „Rz” Bohdan Ołeksiuk z Instytutu Polityki Otwartej w Kijowie.
W piątek Wyższy Sąd Administracyjny przystąpił do rozpatrzenia skargi Tymoszenko, która żąda unieważnienia drugiej tury wyborów prezydenckich z 7 lutego z powodu „rażących naruszeń prawa”. Pani premier chce, by sąd przesłuchał 17 świadków, w tym pracowników Centralnej Komisji Wyborczej. Ludzie Tymoszenko grożą, że jeśli Sąd Administracyjny nie będzie obiektywny, zwrócą się do Sądu Najwyższego.