Matka zmarłego Reina Luisa Tamayo chciała, by kondukt żałobny towarzyszył jej synowi w drodze na miejscowy cmentarz. Władze nie zgodziły się jednak na przemarsz w obawie, że przerodzi się on w protest, który trzeba będzie tłumić siłą. – Do ostatniej chwili eskortowali nas agenci – żaliła się 60-letnia kobieta. Władzom zależało, by pogrzeb odbył się jak najszybciej i trwał jak najkrócej.

Śmierć dysydenta spowodowała nową falę represji. Zatrzymano około 50 osób z czarnych list bezpieki. Dróg do Banes (miasta na wschodzie wyspy, oddalonego o 840 km od Hawany), cmentarza i domu zmarłego pilnowało wojsko. – Mają listę z nazwiskami opozycjonistów. Decydują, kto może wjechać, a kto nie – relacjonował przyjaciel Zapaty Juan Oriol. Mimo to wielu osobom udało się złożyć kondolencje jego matce i chwilę postać w milczeniu przy jego zwłokach, przewiezionych w środę z Hawany do Banes.

Lider Kuby Raul Castro wyraził wprawdzie ubolewanie z powodu śmierci więźnia, ale oficjalna propaganda już przystąpiła do ataku. Robi z Zapaty pospolitego przestępcę, który po kilku pobytach w więzieniu został „przerobiony” na więźnia politycznego. Zdaniem reżimowego portalu Cubadebate prowadził „absurdalny strajk głodowy” i wysuwał nierealne żądania, jak własny telefon w celi.

Świat nie ulega tej czarnej propagandzie. Reagując z opóźnieniem na śmierć Zapaty, premier Hiszpanii, która decyduje o polityce Unii wobec Kuby, ujął się za opozycją. – Możemy sobie wyobrazić cierpienia kubańskich więźniów politycznych i musimy żądać od reżimu kubańskiego, by zwrócił wolność więźniom sumienia i respektował prawa człowieka – powiedział José Zapatero, dotąd rzecznik bezwarunkowego dialogu z Hawaną.