Po środowych wypowiedziach szefowej Związku Wypędzonych Eriki Steinbach, w których zasugerowała, że Polska sprowokowała Trzecią Rzeszę, dokonując mobilizacji wojska w marcu 1939 roku, mówiło się nawet o jej wyrzuceniu z frakcji parlamentarnej CDU. Kanclerz Angela Merkel uznała jednak, że nie ma o czym mówić, a wypowiedzi Steinbach są nadinterpretowane.
Władze CDU uznały, że granice wolności wypowiedzi nie zostały przekroczone, i tym samym uważają sprawę Eriki Steinbach za zamkniętą. Kanclerz Merkel podkreśliła, że Steinbach nigdy nie twierdziła, że to Polska wywołała II wojnę światową, a inni politycy CDU starają się załagodzić sprawę.
– W Niemczech żyją miliony wypędzonych. Im nie spodobałoby się wyrzucenie Steinbach z CDU, a swoje niezadowolenie okazaliby w wyborach, nie głosując na tę partię – tłumaczy w rozmowie z „Rz” niemiecki politolog dr Gerd Langguth. – Co prawda Steinbach szkodzi wizerunkowi CDU, ale pozbycie się jej mogłoby mieć jeszcze gorsze konsekwencje.
Do incydentu doszło na środowym zamkniętym posiedzeniu parlamentarnej frakcji CDU/CSU. Steinbach początkowo broniła Arnolda Tölga i Hartmuta Sängera oskarżonych o rewizjonizm, argumentując, że „obaj zasłużyli na naszą solidarność”. Jednak gdy sekretarz stanu ds. kultury i mediów Bernd Neumann zacytował artykuł z 2009 roku, w którym Sänger stwierdził, że II wojna światowa miała „wielu ojców”, Steinbach wypaliła: – Nic na to nie poradzę, że Polacy już w marcu 1939 roku się mobilizowali.
Potem Steinbach miała demonstracyjnie opuścić posiedzenie. Sama zainteresowana tłumaczyła, że chciała świętować ze swoim mężem rocznicę ślubu. Nie pojawiła się jednak na porannym posiedzeniu, nie usprawiedliwiając swojej nieobecności.