Przez niemal dwa lata rządów amerykański prezydent otaczał się niewielką grupą doradców. Jak bowiem zauważa „Washington Post”, Barack Obama bardzo nieufnie podchodzi do osób z zewnątrz i niechętnie poszerza krąg zaufanych.
– Prezydent nie lubi nowych ludzi – miał powiedzieć reporterowi dziennika jeden z doradców Obamy. Gospodarz Białego Domu wkrótce nie będzie jednak miał wyboru i musi przyzwyczaić się do nowych twarzy. Lista jego doradców, którzy planują odejście, robi się bowiem coraz dłuższa. Jak donoszą media, jeszcze w październiku z funkcji zrezygnuje szef kancelarii Obamy Rahm Emanuel.
Od kilkunastu miesięcy każdego ranka pierwszy spotyka się on z prezydentem i ostatni rozmawia z nim, zanim Obama uda się na nocny odpoczynek. 51-letni polityk zamierza jednak wystartować w przyszłorocznych wyborach na burmistrza Chicago i musi rzucić federalną posadę.
Jeszcze w 2010 roku administrację prezydenta opuści Larry Summers, szef Narodowej Rady Gospodarczej. Uważany był dotąd za kluczowego rozgrywającego w gospodarczej drużynie Obamy. Profesor ekonomii, który był współtwórcą pakietu stymulującego gospodarkę, zamierza wrócić do pracy na Uniwersytecie Harvarda.
Pójdzie więc w ślady szefowej prezydenckiej Rady Doradców Ekonomicznych Christiny Romer, która wraca na swoją uczelnię. Do grona opuszczających prezydenta ekonomistów dołączył w środę Herb Allison, który zarządzał wartym ponad 700 miliardów dolarów pakietem ratunkowym dla gospodarki (TARP). A dyrektor ds. budżetu Białego Domu Peter Orszag przeszedł do sektora prywatnego.