Już we wtorek miliony Amerykanów wybiorą gubernatorów oraz członków Kongresu. Najpierw jednak cały kraj obchodzić będzie w niedzielę Halloween. Powbijane wzdłuż ulic kolorowe tabliczki z nazwiskami kandydatów zostały w wielu miejscach otoczone przez dynie lub postacie rodem z horrorów. Członkowie sztabów wyborczych oraz sami kandydaci, którzy do ostatniej chwili chodzą po domach wyborców, przywykli już do pukania w drzwi oblepione sztuczną pajęczyną oraz omijania stojących w ogródkach kukieł upiorów.
Dla wielu zawodowych polityków także zamiary wyborców są przerażające. Według sondaży aż 57 proc. ankietowanych jest tak zawiedzionych rządzącymi elitami, że pragnie świeżej krwi – kandydatów, którzy nie mają wielkiego politycznego doświadczenia. Walka o głosy jest więc wyjątkowo zacięta, a liderzy demokratów i republikanów do ostatniej chwili próbują promować swoich faworytów. Kampanię zdominowały jednak dwie osoby, których nazwisk nie ma na wyborczych listach: Barack Obama i Sarah Palin.
[srodtytul]Pierwsza wypowiedź o prezydenturze[/srodtytul]
Udział w kampanii prezydenta, który ostatnie tygodnie poświęcił głównie na promowanie swojej partii na wiecach w całym kraju, jest w USA zupełnie naturalny. Jeśli demokraci stracą większość w Izbie Reprezentantów i Senacie, Barack Obama będzie musiał bowiem zapomnieć o wielkich reformach. Zaangażowanie Sary Palin, która jako nieoficjalna królowa Tea Party także przemierza całą Amerykę, może być jednak sygnałem, że jest to już początek kampanii prezydenckiej.
– Wyścig do Białego Domu rzeczywiście trwa. Na dużą skalę rozpocznie się już zaraz po wyborach do Kongresu – mówi „Rz” Brian Darling z waszyngtońskiej Fundacji Heritage. Sarah Palin, była gubernator Alaski, która w 2008 roku walczyła u boku Johna McCaina o stanowisko wiceprezydenta USA, długo unikała odpowiedzi na pytanie, czy w 2012 roku będzie się ubiegać o najważniejszy urząd w Ameryce.