Dokumenty ujawnione przez WikiLeaks wskazują, że Pekin jest coraz bardziej zniecierpliwiony poczynaniami swego północnokoreańskiego sojusznika. W rozmowie z zastępcą sekretarza stanu USA Jamesem Steinbergiem chiński wiceminister spraw zagranicznych He Yafei dawał do zrozumienia, że wizyta premiera Chin w Pjonjangu (Phenianie) to nic specjalnie ważnego. „Możemy ich nie lubić, ale są naszymi sąsiadami“ – tłumaczył. Według niego Korea Północna zachowała się jak „rozpieszczone dziecko“, wystrzeliwując rakietę w kierunku Japonii, by postraszyć USA.
– Północni Koreańczycy mogą się teraz zezłościć na Chiny. Doprowadziłoby to do pogorszenia stosunków Pekin – Pjonjang i wpłynęłoby również negatywnie na rozmowy o północnokoreańskim programie jądrowym – mówi „Rz“ dr Yiyi Lu, ekspert w zakresie chińskiej polityki zagranicznej z instytutu Chatham House w Londynie.
Amerykańska ambasador w Seulu zacytowała byłego wiceszefa południowokoreańskiej dyplomacji Chuna Yung-woo, według którego Korea Północna nie jest już dla Chin ważna jako „państwo buforowe“. Dyplomatka podkreśliła jednak, że wśród chińskich władz opinie na ten temat są podzielone. Według niej Wu Dawei, negocjator Pekinu w rozmowach na temat północnokoreańskich zbrojeń, to zwolennik sojuszu z Pjonjangiem, „arogancki, gadający językiem Marksa były czerwonogwardzista“.
Chiny są obecnie jedynym liczącym się sojusznikiem Korei Północnej. Wspierają ją gospodarczo i w działaniach dyplomatycznych. – W Chinach toczy się jednak dyskusja na temat sojuszu z Pyonjangiem – podkreśla dr Yiji Lu. – Oficjele nie wypowiadają się na ten temat publicznie, ale niektórzy intelektualiści i komentatorzy otwarcie głoszą w mediach, że Chiny nie powinny już wspierać Korei Północnej – zaznacza.
Z dokumentów WikiLeaks wynika, że informacje władz w Pekinie na temat sytuacji w sojuszniczym kraju są ograniczone. W zeszłym roku Chińczycy wciąż nie wiedzieli, czy w 2008 r. północnokoreański dyktator Kim Dzong-il miał wylew, jak sugerowały media. Przedstawiciel Pekinu Wang Jiarui spotkał się z Kimem w 2009 r., ale wiele się nie dowiedział. „Nie mógł dostrzec żadnych blizn na jego czole, które byłyby efektem operacji po wylewie“ – napisano w raporcie amerykańskiej dyplomacji.