[i]Korespondencja z USA[/i]
Kongres wstrzymał prace, a demokraci i republikanie zgodnym chórem zapowiadali w telewizji, że będą traktować swoich przeciwników z należytym szacunkiem. – Jeśli straszliwe wydarzenia w Arizonie nie są wystarczające do złagodzenia tonu naszej dyskusji publicznej, to jest prawdopodobne, że będzie więcej aktów przemocy, więcej zabitych – przekonywał demokrata Steve Cohen.
Pełna uprzejmości atmosfera przetrwała mniej więcej tydzień. Gdy republikanie przystąpili do próby odwołania reformy zdrowia Baracka Obamy, kongresmen Steve Cohen nie wytrzymał. – Mówią, że rząd przejmuje kontrolę nad służbą zdrowia. To kłamstwo na miarę Goebbelsa – przekonywał. Polityk wyznania żydowskiego, porównując republikańską retorykę do nazistowskiej propagandy, podkreślił, że jeśli wielokrotnie powtarza się kłamstwo, to ludzie są w stanie uwierzyć nawet w to, iż Żydzi zabijają chrześcijańskie dzieci, aby ich krew wykorzystać w religijnych rytuałach.
Legendę o krwi przywołała też niedawno konserwatywna Sarah Palin. Naziści i sam przywódca Trzeciej Rzeszy to zaś popularne postacie w retorycznych sporach za oceanem. Członkowie Tea Party w zeszłym roku przywozili do Waszyngtonu dziesiątki plakatów z Barackiem Obamą z domalowanymi wąsikami a la Hitler. Trzy lata wcześniej demokratyczny kongresmen Keith Ellison – muzułmanin – publicznie porównał prezydenta George'a W. Busha do Hitlera, oskarżając go, że chce wykorzystać zamachy z 11 września do przemiany Ameryki w kraj totalitarny.
Teraz wystąpienie Cohena potępili już komentatorzy i żydowska Liga przeciw Zniesławieniu. Kongresmen broni się zaś, że jego wypowiedź wyrwano z kontekstu. Wszystko wróciło więc do normy. Aż do następnej narodowej tragedii.