Operacja libijska stała się przyczyną najostrzejszego jak dotąd werbalnego starcia rządzącego Rosją tandemu.
W poniedziałek o libijskiej operacji bardzo ostro wypowiedział się Władimir Putin. Premier skrytykował Kaddafiego, ale znacznie bardziej Zachód. W tym kontekście posłużył się frazeologią używaną przez libijskiego dyktatora – porównał uderzenie na Trypolis do wyprawy krzyżowej.
Putin zaatakował USA za „lekkość" podejmowania decyzji o użyciu siły w konfliktach międzynarodowych. Jego zdaniem jest to narastający trend polityki amerykańskiej. Libijską operację uznał za mieszanie się w wewnętrzny konflikt w suwerennym kraju. Co więcej, skrytykował też samą rezolucję ONZ nr 1973, która dała podstawę do działań zachodniego lotnictwa. Określił ją jako „niepełnowartościową", bo jego zdaniem „pozwala ona wszystkim na podjęcie wszelkich działań wobec suwerennego państwa".
Tymczasem „Kommiersant" twierdzi nie tylko, że to ośrodek prezydencki przeforsował wstrzymanie się Rosji w głosowaniu nad rezolucją, co umożliwiło jej przyjęcie, ale że Miedwiediew miał wręcz być zwolennikiem jej poparcia.
Sam prezydent odpowiedział Putinowi tego samego dnia, i to bezprecedensowo ostro, choć nie wymieniając premiera. Używanie zwrotu „wyprawa krzyżowa" określił jako niedopuszczalne. Powiedział też, że rezolucji ONZ nie uważa za niewłaściwą, i że rosyjskie MSZ, umożliwiając jej przyjęcie, wypełniało jego jednoznaczne polecenie.