Pekin wściekły na Obamę

Za „rażącą ingerencję w wewnętrzne sprawy Chin" uznały chińskie władze przyjęcie Dalajlamy przez Baracka Obamę

Publikacja: 17.07.2011 20:53

Pekin wściekły na Obamę

Foto: ROL

Duchowy przywódca Tybetańczyków przez 11 dni brał udział w odbywających się w Waszyngtonie buddyjskich uroczystościach. Lecz chociaż sympatycznych mnichów ubranych w kolorowe szaty już dawno zauważyli chyba wszyscy podróżujący tutejszym metrem, do Białego Domu Dalajlama XIV zaproszony został dopiero w sobotę – na kilka godzin przed wylotem z Ameryki.

Obama jest bowiem o wiele bardziej ostrożny niż George W. Bush, który mimo protestów Chińczyków jako pierwszy amerykański prezydent publicznie pojawił się u boku Dalajlamy XIV, gdy otrzymywał on najwyższe cywilne odznaczenie w USA: Złoty Medal Kongresu.

Dla obecnego prezydenta USA każda wizyta Dalajlamy w Waszyngtonie jest zaś nie lada wyzwaniem – Obama stara się bowiem nie obrazić ani jego, ani władz w Pekinie, które oficjalnie ostrzegły gospodarza Białego Domu przed spotykaniem się z liderem Tybetańczyków.

Trwająca 45 minut prywatna rozmowa dwóch laureatów Pokojowej Nagrody Nobla była więc zamknięta dla prasy, a po jej zakończeniu media dostały tylko jedno oficjalne zdjęcie. Aby nie rozwścieczać Chińczyków, Obama przyjął najsłynniejszego Tybetańczyka w Pokoju Map, a nie w Gabinecie Owalnym – gdzie zgodnie z tradycją amerykańscy prezydenci podejmują światowych przywódców. Mimo to Dalajlama XIV podkreślał zadowolenie z rozmowy z Barackiem Obamą.

Również Biały Dom napisał w komunikacie: „Prezydent powtórzył swoje silne poparcie dla zachowania unikalnej religijnej, kulturowej i językowej tożsamości Tybetu". Amerykanie zwrócili uwagę na konieczność przestrzegania praw człowieka Tybetańczyków w Chinach. Przy okazji oświadczeń zarówno Amerykanie, jak i duchowy przywódca Tybetu podkreślili jednak, że nie domagają się niepodległości Tybetu.

Mimo to Pekin stanowczo skarcił Baracka Obamę, uznając spotkanie za „rażącą ingerencję w wewnętrzne sprawy Chin", która zraniła uczucia narodu chińskiego i popsuła chińsko-amerykańskie relacje". Domagamy się, aby strona amerykańska poważnie potraktowała stanowisko Chin, niezwłocznie podejmując kroki w celu wymazania zgubnych konsekwencji tego spotkania, przestała się mieszać w wewnętrzne sprawy Chin i zaprzestała tolerowania i wspierania antychińskich sił separatystycznych, które dążą do „niepodległości Tybetu" – oświadczył rzecznik chińskiego MSZ Ma Zhaoxu.

Władze w Pekinie traktują bowiem Dalajlamę XIV jako seperatystę, choć on sam wielokrotnie podkreślał, że jego celem jest tybetańska autonomia, a nie niepodległość.

Korespondencja z Waszyngtonu

Duchowy przywódca Tybetańczyków przez 11 dni brał udział w odbywających się w Waszyngtonie buddyjskich uroczystościach. Lecz chociaż sympatycznych mnichów ubranych w kolorowe szaty już dawno zauważyli chyba wszyscy podróżujący tutejszym metrem, do Białego Domu Dalajlama XIV zaproszony został dopiero w sobotę – na kilka godzin przed wylotem z Ameryki.

Obama jest bowiem o wiele bardziej ostrożny niż George W. Bush, który mimo protestów Chińczyków jako pierwszy amerykański prezydent publicznie pojawił się u boku Dalajlamy XIV, gdy otrzymywał on najwyższe cywilne odznaczenie w USA: Złoty Medal Kongresu.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017