Foliowy worek na głowie, ręce w kajdankach, bolesne, lecz niezostawiające śladów na ciele ciosy, groźby okaleczenia i śmierci oraz rozprawienia się z bliskimi – takimi sposobami białoruskie KGB zmuszało do współpracy Siarhieja Pawlukiewicza będącego administratorem popularnych grup dyskusyjnych w serwisie społecznościowym Vkontakte (rosyjski odpowiednik Facebooka – red.) i jednym z organizatorów milczących protestów, które odbywały się na Białorusi w czerwcu i lipcu.
Pawlukiewicz opublikował w sobotę w Internecie nagranie wideo, na którym opowiada, jakimi metodami został zmuszony do udostępnienia swoim dręczycielom haseł dostępu do swojego konta Vkontakte, do podpisania zobowiązania o współpracy oraz wystąpienia przed kamerą KGB, w którym przeczytał tekst oczerniający jego oraz przyjaciół.
– Myślę, że wkrótce to wystąpienie zostanie opublikowane – przypuszcza Pawlukiewicz i tłumaczy, iż postanowił się zgodzić na wszystkie żądania białoruskiego KGB, „żeby opuścić to niebezpieczne miejsce i o wszystkim opowiedzieć".
Historia znajomości Pawlukiewicza z KGB zaczęła się w czerwcu, gdy na ulice białoruskich miast w każdą środę wychodziły tysiące ludzi, by klaskaniem w dłonie wyrazić swoje niezadowolenie z władzy. Pawlukiewicz jako administrator grup dyskusyjnych „Jesteśmy za Wielką Białorusią" (blisko 120 tysięcy uczestników) oraz „Marsz milionów" (około 13 tysięcy uczestników) rozpowszechniał informacje o planowanych środowych protestach. Za tę działalność został ustnie ostrzeżony przez funkcjonariuszy KGB. A na początku lipca, gdy ostrzeżenie nie poskutkowało, został schwytany i skazany na 15 dni aresztu. W areszcie internautę torturami zmuszono do współpracy.
W wystąpieniu wideo Pawlukiewicz oświadczył, że zrywa zobowiązanie do współpracy, które zadeklarował w obliczu tortur, i wznawia administrowanie internetowymi grupami dyskusyjnymi.