Wyciągnął pan z nędzy dziesiątki milionów Brazylijczyków, nauczył biedaków zaciągać kredyty i zmusił ich do posyłania dzieci do szkół. Pański następca, bez względu na to, kto by nim został, był skazany na kontynuowanie tego, co pan zaczął, bo tego oczekiwali od prezydenta Brazylijczycy.
– Po prostu wierzyłem w lud brazylijski, w to, że potrafi pracować i walczyć o lepsze życie. Tworzenie możliwości było głównym hasłem naszego rządu. W tym celu wystartowaliśmy z programem „Stypendium rodzinne" i dziś ponad 12 milionów rodzin co miesiąc pobiera specjalny dodatek (za posyłanie dzieci do szkoły i pilnowanie szczepień – red.). Stworzyliśmy też ProUni (program „Uniwersytet dla wszystkich" – red.), który już pozwolił ponad 900 tysiącom młodych ludzi podjąć studia na prywatnych uniwersytetach dzięki stypen- diom naukowym. Jednocześnie podwoiliśmy liczbę miejsc na uniwersytetach państwowych i wsparliśmy kierunki techniczne poprzez zbudowanie 214 nowych szkół technicznych. Rozszerzyliśmy ofertę kredytową dla najbiedniejszych rodzin, sprawiliśmy, że dziś mogą sobie kupić sprzęt gospodar- stwa domowego czy samochody. Zapewniliśmy energię elektryczną ponad 2,5 milionowi robotników rolnych w ramach programu „Światło dla wszystkich". Wszystko to stworzyło niezbędne warunki do rozwoju Brazylii opartego na kreatywności, wytrwałości i demokracji. Nasz kraj już się nie cofnie. Brazylijczycy będą chcieli mieć więcej i żyć lepiej, i to jest zupełnie naturalne.
Kiedy sondaże przewidywały, że to pan – dawny lewicowiec i związkowiec – wygra w 2002 roku wybory w Brazylii, rynki finansowe zadrżały. Jak zdołał pan przezwyciężyć nieufność świata finansów?
– Kiedy wygraliśmy wybory w 2002 roku, sytuacja gospodarcza Brazylii była bardzo krucha. Dzięki poważnemu podejściu do rządzenia i wytężonej pracy udało nam się posprzątać dom, uporządkować finanse państwa. Mówiłem wówczas, że najpierw zrobimy to, co konieczne, potem to, co możliwe, a kiedy nikt się tego nie będzie spodziewał, dokonamy tego, co wydawało się niemożliwe. Kto by powiedział, że z dłużników Międzynarodowego Funduszu Walutowego staniemy się kredytodawcami? Czyż to nie wydawało się niemożliwe? Dziś mamy rezerwy międzynarodowe w wysokości 350 miliardów dolarów, trzy największe elektrownie wodne budowane dziś na świecie znajdują się w Brazylii, będziemy gospodarzami mistrzostw świata w piłce nożnej w 2014 i olimpiady w 2016 roku. Nasze perspektywy są bardzo dobre, i to w momencie, kiedy kraje rozwinięte pustoszy poważny kryzys ekonomiczny.
Wydaje się, że łatwiej było zlikwidować w Brazylii ubóstwo, niż wyplenić korupcję. Z rządu Dilmy Rousseff został ostatnio zdymisjonowany minister, który traktował państwową kasę jak własną. To zjawisko wydaje się teraz jeszcze bardziej niebezpieczne z powodu mundialu i olimpiady. Będzie dużo okazji do defraudowania pieniędzy. No i jest też problem bezpieczeństwa...
– W czasie moich rządów umocniliśmy instytucje kontrolne państwa – Generalną Inspekcję Związkową, Prokuraturę Generalną i Policję Federalną. Są to instytucje autonomiczne, niewiele krajów ma tyle organów kontrolujących pieniądze publiczne co Brazylia oraz tak wolną i czujną prasę. Jestem spokojny, że zarówno mistrzostwa świata, jak i olimpiada będą dobrze zorganizowane i bezpieczne i że będzie im towarzyszyć radość, która jest znakiem rozpoznawczym Brazylijczyków.