— Nie sposób nie zapytać o Polaków na Litwie, których los stał się największym problemem w polsko-litewskich stosunkach. Rozmawialiśmy wiele razy, i wiem, że nie zgodzimy się w ocenie ich sytuacji. Nie chciałbym znowu dyskutować na temat tego, czy jest dużo czy mało polskich szkół. Zadam pytanie, czy na poziomie ustaw jest możliwa jakaś zmiana na lepsze z punktu widzenia polskiej mniejszości. Czy jest możliwa zmiana kontestowanej przez Polaków ustawy oświatowej, załatwienia wreszcie w sposób ustawowy pisowni polskich nazwisk czy jakiejś innej ze wzbudzających kontrowersje spraw?
— Mogę powiedzieć, że litewsko-polski zespół ekspertów ds. szkolnictwa, który zaczął pracować zeszłej jesieni i szkoda, że pracować przestał, doszedł do wniosku, że nie chodzi o samą ustawę oświatową, ale o okres przejściowy dla wprowadzania jej w życie. tej ustawy. Litewski minister oświaty zapowiedział, że będzie okres przejściowy dla egzaminu maturalnego z języka państwowego, przez osiem lat będą ułatwienia dla szkół mniejszości. Jeśli spojrzymy na ten problem abstrahując od polityki, to ten okres przejściowy rozwiewa wszystkie obawy, które się pojawiały w związku z ustawą oświatową, często w sposób nieuzasadniony. I o ile mi wiadomo, nasz minister oświaty przesłał w zeszłym tygodniu do polskiej minister edukacji propozycję, by wznowić prace zespołu ekspertów.
— Nie wiem, czy kogoś pan uspokoił tą wypowiedzią. A czy w sprawie innych poza edukacją problemów polskiej mniejszości wyobraża pan sobie jakąś zmianę, ale na poziomie ustawy, która uzyskałaby poparcie w Sejmie litewskim.
— Przede wszystkim trzeba dostrzegać rzeczywiste problemy i je rozwiązywać. Bo inaczej dochodzi do wiecznych dyskusji, które do niczego nie prowadzą. Podam przykład. Kiedy mój rząd zaczął pracę w 2008 roku, znalazł realny nierozwiązany problem: majątku żydowskiego. I po długich dyskusjach i poważnej pracy Sejm przyjął ustawę w sprawie rekompensat za majątek żydowski. Udało się to osiągnąć drogą konstruktywnego dialogu ze wspólnotą żydowską na Litwie i organizacjami żydowskimi na świecie. Jeśli mówimy o ustawie oświatowej, to stwarza ona lepsze możliwości zdobycia edukacji przez dzieci z mniejszości narodowych. W moim głębokim przekonaniu dobra znajomość języka państwowego jest dodatkową korzyścią, a nie karą.
— Czy pan premier sugeruje, że łatwiej się dogadać ze wspólnotą żydowską niż z Polakami na Litwie?
— Chciałem tylko powiedzieć, że widzę rezultat. Był problem i rządowi udało się go rozwiązać, poprzez dialog. Ale do dialogu potrzebny jest druga strona, potrzebny partner.
— To właśnie na ten temat. Na Litwie zbliżają się wybory. Powiedzmy, że polska partia, Akcja Wyborcza Polaków na Litwie, przekracza 5-procentowy próg, ma około 10 posłów w 141-miejscowym Sejmie. Czy wyobraża pan sobie, że AWPL jest w rządzie litewskim, na pełnych prawach, z kilkoma ministrami? Może wtedy byłby możliwy ten dialog.
— Przecież AWPL jest poważną siłą polityczną. Ma możliwości brania udziału w poważnym dialogu. Do 2008 rok była partnerem koalicyjnym innych rządów. Ale nie dostrzega problemów ważnych dla mieszkańców Wileńszczyzny, dla rejonów, których jest reprezentantem. Te rejony leżą przy największym mieście Litwy i powinny być najbardziej rozwinięte. A tak nie jest, jest odwrotnie, co widać szczególnie, gdy porówna się Wileńszczyznę z rejonami koło innych dużych miast, Kłajpedy czy Kowna. Odstawanie od innych rejonów pod względem ekonomiczno-społecznym, niewykorzystywanie potencjału, który ma rejon przy największym mieście, to realny problem, który musimy dostrzec i na drodze dialogu rozwiązać. To w dużym stopniu zależy od liderów samorządowych z AWPL.