Tak zaproponował zespół niezależnych ekspertów powołany przez premier Julię Gillard. Dla Australii problem nielegalnych imigrantów jest coraz bardziej dramatyczny. Usiłują dotrzeć niewielkimi i często niesprawnymi łodziami i stateczkami, kilkakrotnie dochodziło do katastrof. W 2011 r. do brzegów australijskich dotarło 4565 niechcianych przybyszy, płynących na 69 łodziach. W 2012 r., do 2 sierpnia, 110 łodziami przybyły już 7983 osoby.
Wczoraj „Sydney Morning Herald" informował, że okręt straży granicznej zatrzymał łódź z 87 osobami na pokładzie. Jak podał szef MSW Jason Clare, pasażerowie „z zatrzymanej jednostki zostaną przekazani australijskim władzom na Wyspach Kokosowych dla sprawdzenia stanu zdrowia, w oczekiwaniu na przeniesienie na Wyspę Bożego Narodzenia". Bo właśnie Wyspa Bożego Narodzenia jest głównym ośrodkiem dla nielegalnych imigrantów. Tyle że pęka w szwach.
Komisja, kierowana przez byłego ministra obrony Angusa Houstona, zaproponowała wiele szczegółowych rozwiązań. Jednym z nich jest stworzenie centrów dla uchodźców, które znajdowałyby się za granicą. Rząd pani Gillard popierał zawarcie porozumienia z Malezją. Jednak sąd uznał, że Malezja nie podpisała konwencji ONZ o uchodźcach i nie zapewni imigrantom bezpieczeństwa.
Dziś premier Gillard przedstawi nowe propozycje, w tym powołanie centrów dla uchodźców w Nauru i Papui-Nowej Gwinei, gdzie przybysze byliby badani i gdzie podejmowano by decyzje, kto będzie mógł osiedlić się w Australii. To ma zmniejszyć napływ niepożądanych gości. Zarazem jednak komisja proponuje zwiększenie liczby azylantów z blisko 14 tys. rocznie do 20 tys. Koszty mają być niemałe. Stworzenie centrum w Nauru na 1,5 tys. osób – ponad miliard dolarów, w Papui na 600 osób – niecały miliard, powiększenie liczby azylantów – 1,4 mld. Łącznie około 4,5 mld.