Swietłana Cichanouska nie miała radykalnych poglądów. Wydawało się, że dyktator mógłby dać jej szansę stworzenia koncesjonowanej opozycji, z którą podjąłby dialog w kierunku przekształcania odrzucanego reżimu. To są modelowe rozwiązania z podręczników politologicznych, jak łagodnie przekazać władzę bez negatywnych konsekwencji. Dyktator nie skorzystał ze scenariusza politologii. Czuje się na tyle silny, że stosuje obecnie scenariusz chiński z placu Tienanmen, bezwzględną rozprawę z opozycją.
Najłatwiej byłoby machnąć na to ręką i czekać dalej na biologiczne rozwiązanie lub wyrok boży. Białoruś to nieduża gospodarka i Europa może żyć bez niej. Polityczny system Białorusi też nie stanowi żadnej konkurencji i atrakcji dla nikogo w Europie. Tak może myśleć jednak odległy kraj europejski, ale nie Polska. W naszym interesie jest istnienie niepodległej i współpracującej z Europą Białorusi. Nie możemy też biernie oglądać okrutnej rozprawy ze społeczeństwem. Grozi to falą uchodźców i emigrantów. Zatem scenariusz zlekceważenia całkowicie obecnej sytuacji powinien zostać odrzucony. To byłaby droga do pozostawienia Białorusi na pastwę Moskwy. Szybko mogłoby się okazać, że granica polsko-rosyjska wydłuża się.
Brutalna rozprawa z manifestantami rodzi pokusę ostrej reakcji, potępienia reżimu i wzmocnienia sankcji. Pojawiają się propozycje zidentyfikowania w Europie i zajęcia majątku Łukaszenki oraz innych przedstawicieli reżimu. Proponuje się też zamknięcie Europy przed przedstawicielami reżimu. Ten wariant był już praktykowany przed laty i nie przyniósł pozytywnych rezultatów. Nie oznacza to, że sprawcy brutalnych represji mają być bezkarni. Mam nadzieję, że Europa się kiedyś o nich upomni.
Równolegle do sankcji, podręczniki politologii zalecają wspieranie procesów demokratycznych, przez udzielanie pomocy inicjatywom obywatelskim, organizacjom pozarządowym, niezależnym mediom i wszelkim instytucjom, związkom demokratycznym. Jednak w przypadku Białorusi wymienione wyżej inicjatywy, instytucje mają niezwykle rachityczny charakter. Rządząc od 1994 roku, obecny reżim Łukaszenki skutecznie zablokował możliwości rozwoju wszelkich inicjatyw demokratycznych. Wydaje się też, że po stronie opozycyjnej było od lat zbyt wiele wzajemnej animozji, rywalizacji niż zjednoczonego frontu przeciwko reżimowi. W rezultacie nie mamy dziś partnerów do wspierania, a społeczeństwo białoruskie nie ma liderów i organizatorów protestu.
Impuls do zmian może przyjść zatem z zewnątrz. Może przyjść z Moskwy. Polityczny patron może uznać, że należy dokonać roszady w białoruskim reżimie. Archaiczny, obciachowy Łukaszenka może zostać zastąpiony młodszym, sprawniejszym technokratą, który dokona kosmetycznych zmian i koncesji politycznych. Groźba takiej ingerencji będzie rosła tym bardziej, im bardziej będą pojawiać się oznaki kryzysu w spoistości reżimu, oznaki implozji.