Kijów wciąż prowadzi ofensywę na wschodzie kraju. W ciągu doby ukraińska armia wkroczyła do kilku miast, wypędzając stamtąd prorosyjskich separatystów. W miejscowości Horliwka uciekający bojówkarze podłożyli ładunki wybuchowe pod budynek przedsiębiorstwa chemicznego Stirol produkującego amoniak na dużą skalę.
Powagi sytuacji dowodzi oświadczenie ukraińskiego ministra obrony Waleria Geleteja, który ostrzegł przed katastrofą przemysłową w regionie. – Jeżeli ten cyniczny plan zostanie zrealizowany, w strefie bezpośredniego zagrożenia znajdą się nie tylko pobliskie rejony, lecz również rosyjskie obwody graniczące z Ukrainą – powiedział Geletej.
Oprócz zakładu terroryści podłożyli ładunki wybuchowe na różnych odcinkach rurociągu amoniakowego Togliatti-Horliwka-Odessa, za pomocą którego przedsiębiorstwo dostarcza swoją produkcję.
Tymczasem znany ukraiński oligarcha Dmitry Firtasz, który jest właścicielem koncernu Stirol, zapewnił, że w przypadku eksplozji do większej katastrofy przemysłowej nie dojdzie. – W naszych zakładach nie składujemy obecnie amoniaku – oświadczył Firtasz. Nie podał jednak informacji o obecności amoniaku w zaminowanym przez separatystów rurociągu.
Zdaniem ukraińskich ekologów w wyniku eksplozji tych zakładów chemicznych ucierpi nie tylko 250 tysięcy mieszkańców Horliwki, lecz i inne regiony Ukrainy. – Gdy się okaże, że w magazynach przedsiębiorstwa jednak był amoniak, dojdzie do strasznej tragedii na dużą skalę – mówi „Rz" Igor Lubarski, szef odeskiego centrum Społeczeństwo i Ekologia.