Front na wschodniej Ukrainie zastygł wokół głównych miast utrzymywanych całych czas przez separatystów: Doniecka, Ługańska i Horłowki. W ciągu ostatniego tygodnia ukraińska ofensywa utknęła, najprawdopodobniej z powodu otrzymania przez separatystów znacznych posiłków z Rosji: zarówno broni, sprzętu, jak i ludzi. Walki przybrały charakter pozycyjny wokół posterunków ukraińskich oddziałów lub miast zajętych przez separatystów. W Doniecku udało się Ukraińcom zająć tylko południowe przedmieścia, w Ługańsku starcia trwają nawet w śródmieściu. Ale przez pobliską granicę przenikają posiłki z Rosji atakujące tyły ukraińskiego zgrupowania. W dodatku w pasie przygranicznym Ukraińcy są bez przerwy ostrzeliwani przez rosyjską artylerię.
Sam Ługańsk od ponad dwóch tygodni nie ma prądu, wody, kanalizacji. Nie ma też żywności i lekarstw. W Doniecku zaś najważniejszymi informacjami dla mieszkańców są, w których dzielnicach miasta jest woda. Obie strony używają ciężkiej broni, nie wiadomo więc, kto trafił z armaty w stację wodociągów.
Nocami w mieście również wybuchają strzelaniny. Oddziały separatystów polują na zwiadowców ukraińskiej artylerii. Na separatystów z kolei polują ukraińskie grupy zwiadowcze. Według niedających się na razie potwierdzić informacji ostatnimi nocami w Doniecku pojawia się też „trzecia siła": ukraińscy partyzanci spośród miejscowych mieszkańców. Kijów uważa, że zabili oni już około 20 separatystów (głównie dowódców niewielkich oddziałów). W mieście pozostali niezamożni mieszkańcy, których nie było stać na ucieczkę poza strefę walk. Większość z nich pochodzi z donbaskich wsi, a tam dominują Ukraińcy (w przeciwieństwie do miast, w których przeważają Rosjanie).
Wojna zaczyna przybierać charakter walki na wyczerpanie. Ponieważ jednak separatyści panują nad częścią granicy z Rosją, zasoby sąsiada są do ich dyspozycji. W obozach pod rosyjskim Rostowem cały czas szkolone są kolejne oddziały „ochotników". Część z nich opłacana jest przez zbiegłego do Rosji prezydenta Ukrainy Janukowycza, jego rodzinę i ludzi z ich otoczenia.
W ciągu ostatnich dni Kijów zaczął alarmować, że oddziały separatystów bez widocznej przyczyny wojskowej ostrzeliwują miejscowe zakłady przemysłowe. Tak się stało na przykład w okolicach Charcyzska, gdzie częściowo zniszczono zakłady chemiczne. Według wiceministra energetyki w całym regionie przestało pracować już 30–35 kopalni, nie mówiąc o innych zakładach. Jednocześnie separatyści niszczą infrastrukturę komunikacyjną: linie kolejowe, wiadukty, mosty, i to w miejscach niezwiązanych z prowadzonymi działaniami bojowymi. Ukraińcy podejrzewają, że separatyści wykonują rozkaz Moskwy: dokonać jak największych zniszczeń w najbardziej uprzemysłowionym regionie kraju. W Kijowie uważają, że takie działania w połączeniu z przeciąganiem się wojny, przerwaniem dostaw rosyjskiego gazu i zamknięciem rosyjskiego rynku dla ukraińskiego przemysłu mają zmusić Ukrainę do kapitulacji pod groźbą ekonomicznej katastrofy.