W Macedonii ogłoszono dwudniową żałobę po zabitych policjantach. O ich śmierci poinformowała na konferencji prasowej szefowa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Gordana Jankułowska, z trudem powstrzymując płacz.
W sobotę – po raz drugi w ciągu miesiąca – członkowie nieznanego ugrupowania zaatakowali w północnej Macedonii, w pobliżu granicy z zamieszkanym przez Albańczyków Kosowem. W kwietniu zajęli jedynie jeden z miejscowych posterunków policji i wzięli do niewoli policjantów. Ale po nocy spędzonej w budynku wypuścili wszystkich zakładników, a sami odeszli w pobliskie góry.
Ale zapowiedzieli, że wrócą.
W sobotę w miejscowości Kumanowo wybuchły regularne walki, strzelaninę słychać było przez dwa dni w części miasta zamieszkanej przez Albańczyków. Jeszcze pierwszego dnia dzielnicę otoczyły wozy pancerne jednostek specjalnych policji, a w powietrzu zaczęły krążyć helikoptery. W wyniku walk niektóre budynki zaczęły płonąć, a nad Kumanowem zawisły słupy czarnego dymu.
Z terenów ogarniętych walkami zaczęli uciekać zaskoczeni i przerażeni mieszkańcy z pospiesznie związanymi tobołkami zawierającymi rzeczy osobiste. „Operacja (przeciw terrorystom) jest bardzo ryzykowna, dlatego że prowadzona jest w mieście z wąskimi uliczkami; policja musi bardzo ostrożnie przeszukiwać dom po domu" – mówił przedstawiciel MSW Iwo Kotewski.
Macedońskie władze prawie natychmiast po wybuchu walk poinformowały, że do kraju przedostała się „zbrojna grupa z sąsiedniego kraju", jednak nie powiedziały z jakiego. Kwietniowi napastnicy przedstawili się jako partyzanci Armii Wyzwolenia Kosowa, albańskiej organizacji zbrojnej walczącej z Serbami w latach 90. w sąsiednim Kosowie, ale rozwiązanej po oddzieleniu się kraju od Belgradu.
Jeszcze wcześniej, w 2001 roku, północną i zachodnią częścią Macedonii (przylegającą do granic Kosowa i Albanii) wstrząsnęła miesięczna wojna Macedończyków z albańską partyzantką. Około jednej czwartej mieszkańców republiki stanowią Albańczycy, dodatkowo przygarnęła ona znaczną liczbę uchodźców z Kosowa oraz ekonomicznych imigrantów z Albanii. Jednak dzięki mediacji Zachodu, który też zapowiadał interwencję po stronie Skopje, walki zakończono. Mniejszość albańska otrzymała wtedy autonomię.