O tym, że UE rozważa takie rozwiązanie, pisze agencja Reuters, powołując się na anonimowe źródła w Brukseli. Takie posunięcie oznaczałoby zawieszenie, albo zmiękczenie sankcji, a nie całkowite odwołanie. Być może decyzja w tej sprawie zapadnie już w przyszłym tygodniu i będzie polegała na tym, że sankcje zostaną co prawda przedłużone, ale przez rok nie będą stosowane.
Część dyplomatów krajów unijnych nie chce się śpieszyć, woleliby poczekać do ogłoszenia wyników wyborów prezydenckich zaplanowanych na 12 października. Nikt nie ma wątpliwości, że wygra je Łukaszenko. Opozycja nie ma swojego kandydata, ale może zorganizować protesty, a które nie wiadomo, jak zareagują władze.
Wśród zawieszonych sankcji ma być i zakaz wizowy wobec Aleksandra Łukaszenki. Byłaby to nagroda dla niego za wypuszczenie zza krat wszystkich więźniów politycznych. Ostatni z nich Mikoła Statkiewicz wyszedł po pięciu latach na wolność 22 sierpnia. Był skazany za rzekome rozpętanie zamieszek po wyborach prezydenckich w 2010 roku.
Łukaszenko nawet z zakazem wizowym coraz sprawniej wychodzi z izolacji. Najlepszym tego przykładem były lutowe negocjacje w sprawie zakończenia konfliktu na Ukrainie, których gospodarzem był białoruski prezydent, a wielkimi gośćmi z Zachodu: kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Francois Hollande.
Z unijnej czarnej listy może też zniknąć 200 nazwisk białoruskich sędziów i oficjeli, którzy mają zakaz wjazdu do UE, a jeżeli mają tam konta bankowe, to nie mogą z nich korzystać.