Takich deszczy region nie doświadczył od ponad wieku. Miasto Chennai znalazło się w dużej części pod wodą. Liczbę ofiar szacuje się już na blisko 270. Milion osób trzeba było przymusowo przesiedlić, ponieważ ulewy zniszczyły ich domy.
Indyjski rząd ogłosił plan pomocowy w wysokości blisko 300 mln dolarów - do pierwotnej kwoty 140 mln uruchomionych z funduszu ratunkowego dodano kolejne 150 mln bezpośrednio od administracji centralnej.
Do miasta udał się także premier Narendra Modi. Nie mógł skorzystać z międzynarodowego lotniska, ponieważ znalazło się całkowicie pod dwumetrową warstwą wody. Na Chennai spadło w ciągu jednej doby tyle deszczu, ile normalnie pojawia się przez cały grudzień.
Szef rządu chciał ocenić zniszczenia osobiście, z pokładu swojego helikoptera. Swoją podróż dokumentował na oficjalnym koncie na Twitterze (Modi jest politykiem nowej ery, korzysta od długiego czasu z mediów społecznościowych, na Twitterze śledzi go ponad 16 mln osób). Niestety wywołał tym spore zamieszanie. Powodem było jedno zdjęcie pokazujące premiera wyglądającego przez okno na tereny znajdujące się pod wodą. Kilka godzin po opublikowaniu oryginału przez Modiego, biuro prasowe kancelarii podrasowało zdjęcie i w okrągłe okienko wklejono inny fragment miasta.
Intencje specjalistów od PR były dobre - chciano pokazać zniszczone Chennai wyraźniej, by katastrofalne skutki powodzi nie pozostawiały obojętnymi nawet przypadkowych internautów. Osiągnięto jednak odwrotny efekt - użytkownicy mediów społecznościowych szybko przypomnieli sobie o pierwotnej wersji, porównali ujęcia i zaczęli produkować własne memy, na których Modi patrzy na Ziemię z kosmosu czy widzi przez okno zdjęcia celebrytów lub postaci z filmów.