Tegoroczna laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie literatury Białorusinka Swietłana Aleksijewicz przybyła do Sztokholmu w niedzielę, by uczestniczyć w tygodniu noblowskim. W poniedziałek białoruska pisarka ma wygłosić odczyt w Akademii Szwedzkiej oraz spotkać się z szefową szwedzkiej dyplomacji Margot Wallstrom. Jej wystąpienia oraz uroczystości wręczenia nagrody, która odbędzie się 10 grudnia, nie będą transmitowały na żywo białoruskie kanały telewizyjne.

Rzeczniczka rządowej Biełteleradiokompanii Swietłana Smałonska-Kraskouska oświadczyła, że korporacja nie planuje nabycie praw do transmisji na żywo wręczenia Nobla. Według niej przyczyniły się do tego „organizacyjno-techniczne, finansowe oraz prawne aspekty". Poza białoruską telewizją Białoruś 1, uroczystości wręczenia nagrody nie będą transmitowały także telewizja ONT oraz STW. Opozycyjni białoruscy działacze twierdzą, że władze w Mińsku boją się pokazywać przymówienie noblistki, gdyż może ona poruszyć niewygodne dla reżimu kwestie.

- Gdyby Aleksijewicz należała do rządowych związków literackich i chwaliła Łukaszenkę, pokazałaby ją każda białoruska telewizja. Tymczasem ona pozwala sobie na mówienie prawdy o Białorusi, czego nie może jej wybaczyć białoruski prezydent – mówi „Rzeczpospolitej" szef Białoruskiego Domu w Warszawie Aleś Zarembiuk. – Jest to hańba dla rządzących Białorusią, ponieważ jest to pierwsza Nagroda Nobla dla całego narodu białoruskiego – konkluduje.

Swietłana Aleksijewicz wielokrotnie występowała z krytyką wobec rządzącego od ponad dwudziestu lat na Białorusi Aleksandra Łukaszenki. – Powinniśmy robić swoje, spokojnie, bez rozpaczy. Żaden status nie pomoże, jeżeli żyjesz w warunkach dyktatury. Dyktatura jest prymitywnym tworem, a na jej czele zazwyczaj stoją  niemądrzy ludzie – powiedziała w niedzielę podczas konferencji prasowej w Sztokholmie.