Tym razem ma to być pomnik ku pamięci uchodźców przybywających do Europy. Ma stanąć na greckiej wyspie Lesbos, miejscu zapamiętanym jako jeden z symboli 2015 roku. Miejsc niechlubnej pamięci, ponieważ to właśnie na tej wyspie wylądowało ponad miliona przybyszów z Bliskiego Wschodu. Setki z nich (szacuje się, że ok. 700 na samym Morzu Egejskim) zginęły podczas przepraw na maleńkich i do granic przeładowanych łódeczkach, na pokładzie których przemierzali Morze Śródziemne.

Ai Weiwei nie boi się prowokacji. Przy pomocy sztuki chce uwrażliwiać odbiorców na rzeczy ważne, wymagające zadumy. Na Lesbos zorganizował już pracownię, do pomocy obiecuje zaangażować swoich uczniów z całego świata. Kilka dni wcześniej osobiście odwiedził obozy dla uchodźców oraz zwiedzał plaże, na których lądowały łodzie. Kilka ze zdjęć z tej podróży oraz film z przybycia kolejnej grupy migrantów płynących z Turcji umieścił na swoim koncie na Twitterze.

Artysta korzysta z możliwości poruszania się po świecie od momentu, gdy chiński rząd zwrócił mu paszport po czterech latach zakazu wyjazdu za granicę. Od lipca zdążył już odwiedzić Londyn i Niemcy. Zainteresowanie światowych mediów wzbudził zbiórką klocków Lego, przy pomocy których miał skonstruować instalację poświęconą wolności słowa w National Gallery w australijskim Melbourne. Gdy duński producent zabawek odmówił pomocy przy zapewnieniu wystarczającej liczby elementów, fani Aia rozpoczęli spontaniczną zbiórkę klocków za pośrednictwem sieci społecznościowych. Wystawa nie doszła jednak do skutku.