Właścicielka "Charly's Bar" mówi, że czarę goryczy przelała sytuacja, do której doszło w noc sylwestrową - wtedy grupa imigrantów starających się o azyl miała - według słów Siebrecht-Janisch - "obmacywać jedną z kelnerek". - Miałam dość. Zdecydowałam się zakazać im wszystkim (imigrantom - red.) wstępu do baru do momentu, gdy znajdziemy winnych tej napaści. Muszę chronić moich gości i moją rodzinę - wyjaśniła.
Siebrecht-Janisch zdecydowała się też na zatrudnienie bramkarzy i wprowadzenie opłaty w wysokości 2 euro za wejście do baru. Jej zdaniem większość imigrantów nie będzie mogła sobie pozwolić na taki wydatek.
Właścicielka baru zapewnia, że jej zachowanie nie ma podłoża rasistowskiego. - Mój pochodzący z Holandii mąż jest ciemnoskóry, moje dzieci też mają ciemniejszą skórę. Ja po prostu chcę znaleźć winnych napaści na kelnerkę, a potem możemy porozmawiać o wpuszczaniu do baru tych, którzy są niewinni - stwierdziła.
Tymczasem funkcjonariusze policji z Bad Ischl twierdzą, że jak dotąd nikt nie składał skarg na zachowanie ok. 120 imigrantów przebywających w ośrodku dla uchodźców znajdujących się w tym mieście. - Wiele razy byliśmy wzywani do "Charly's", kiedy dochodziło tam do bójek, ale żadna z naszych interwencji nie miała związku z uchodźcami - zapewnia rzecznik lojalnej policji w rozmowie z "Die Presse".
W 2015 roku o azyl w Austrii poprosiło ok. 90 tys. osób. Kraj ten jest jednak przede wszystkim państwem tranzytowym dla uchodźców, którzy kierują się do Niemiec (do tego kraju w 2015 roku przybyło 1,1 mln imigrantów).