Według zespołu dziennikarzy śledczych „Bellingcat" maszyna należała do trzeciego dywizjonu rosyjskiej 53. Brygady Przeciwlotniczej z Kurska. W zestrzelonym przez nią 17 lipca pasażerskim boeingu zginęło 298 osób.
Rosyjską maszyną o numerze 332 przemieszczali się porucznik, sierżant i dwóch szeregowych. Na Ukrainę wjechała ona pod koniec czerwca. Całym konwojem – w skład którego wchodziły jeszcze inne wozy – dowodził dowódca 2. Dywizjonu 53. Brygady podpułkownik rosyjskiej armii Dmitrij T.
„Nie mogę tego komentować, bo trzeba jeszcze ustalić pochodzenie, tożsamość tej grupy" – powiedział o „Bellingcat" i jego śledztwie rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Grupa została założona przez brytyjskiego dziennikarza Eliota Higginsa, by śledzić, kto i jaką broń dostarcza na wojnę w Syrii.
Na zdjęciach rosyjskiej wyrzutni (opublikowanych wcześniej w „Paris Match"), jakimi dysponował zespół „Bellingcat", nie można było odczytać środkowej cyfry bocznego numeru maszyny. By ją odnaleźć, wolontariusze przejrzeli wszelkie dostępne w internecie zdjęcia rosyjskich wyrzutni Buk od 2009 do 2013 roku. Na podstawie siedmiu charakterystycznych cech widocznych na podstawowej fotografii (m.in. widoczne uszkodzenia pancerza, rozmieszczenie zewnętrznych kabli elektrycznych, plamy farby i oleju na kadłubie) odnaleziono winowajcę.
Wcześniej „Bellingcat" dwukrotnie publikował raporty na temat zestrzelenia pasażerskiego boeinga nad Ukrainą, obciążając winą za dokonanie tej zbrodni rosyjską armię. Wyniki kolejnego dochodzenia w lutym przekazano prokuratorowi Holandii, który prowadzi urzędowe śledztwo w sprawie zestrzelenia samolotu. Ponad jedna trzecia jego pasażerów była obywatelami Holandii.