Nie sądzę, aby tak się stało. Całe NATO jest oparte na więzi transatlantyckiej. USA czują się tak samo odpowiedzialne za bezpieczeństwo całego terytorium sojuszu jak każdy inny kraj. Jeśli Estonia zostanie zaatakowana, USA będą interweniować. Prezydent Obama powiedział bardzo jasno w Warszawie, że w razie agresji na kraje bałtyckie czy jakikolwiek inny kraj NATO Stany odpowiedzą czy to w ramach sojuszu, czy jednostronnie. To jest zapewne znacznie bardziej pryncypialne stanowisko niż któregokolwiek z europejskich sojuszników.
Dla Rosji rozwój taktycznej broni jądrowej to dziś priorytet?
Nie sądzę. Rosyjskie siły zbrojne są forsownie modernizowane już od dziesięciu lat, plan reformy sięga roku 2020. Wtedy 70 proc. sprzętu zostanie wymienione. Dla Moskwy strategiczna broń jądrowa, strategiczne lotnictwo ma większe znaczenie niż taktyczne siły jądrowe. Ponieważ jednak modernizują niemal wszystko, więc i to ostatnie zostanie odnowione.
Jaki jest stan rosyjskiej armii? Jedni mówią, że tylko niewielka jej część jest sprawna, inni uważają, że to najlepsza armia świata.
Rosyjska armia to dziś 950 tys. żołnierzy, w przyszłym roku milion. Kiedy się patrzy, jak przeprowadzili ostatnie operacje bojowe, widać wyraźnie, że wyciągnęli wiele wniosków z przeszłości, zmienili wiele procedur, zmienili taktykę, sposób wykorzystania uzbrojenia. Nie wolno nie doceniać Rosji, to naprawdę bardzo silny gracz. Mają wszelkie dane, aby być wielką, światową potęgą wojskową. Co do tego nie może być żadnych wątpliwości. Lekceważenie Rosjan byłoby ze strony NATO wielkim błędem. Ale jednocześnie błędem byłoby też przecenienie rosyjskich możliwości. Bo na potęgę wojskową składa się wiele elementów. Nie tylko wojskowy, ale przede wszystkim gospodarczy i inne. W Rosji komponent wojskowy stał się najważniejszym elementem potęgi. To wyróżnia Rosję na tle innych krajów, ale też powoduje, że jest wrażliwa. Rosja jest sama, nie ma sojuszników, choć zapewne na tym etapie ich nie potrzebuje. Ale jednocześnie nie ma zaplecza gospodarczego, aby prowadzić na długą metę szeroką operację wojskową. NATO z 28, a wkrótce 29 krajami, prawie miliardem ludzi, połową światowego dochodu narodowego ma niezwykłe możliwości nie tylko wojskowe, ale także finansowe, gospodarcze i polityczne. Trzeba zawsze zachować w pamięci tę perspektywę. Jestem pewien, że prezydent Putin bierze to pod uwagę.
Jens Stoltenberg zapowiedział w Warszawie przejęcie przez sojusz kontroli nad amerykańskim systemem obrony rakietowej, w przyszłości także bazą w Redzikowie. Kto zdecyduje o jej użyciu?
Już na szczycie NATO Chicago postanowiono oprzeć system obrony rakietowej przede wszystkim na infrastrukturze amerykańskiej. USA przekazały więc teraz różne elementy tarczy antyrakietowej wszystkim sojusznikom.
A więc to NATO zdecyduje o użyciu wyrzutni w Redzikowie?
Tak.
Po konsultacji między 29 krajami?
Tak.
To rakieta wroga dawno przeleci nad Redzikowem, zanim zostanie podjęta decyzja.
Nie, mamy na to odpowiednie procedury, kilka poziomów podejmowania decyzji. W przypadku nagłego zagrożenia to komendant jednostki naciska guzik.
A więc jednak Amerykanin?
Niekoniecznie. To są struktury wielonarodowe. I zależnie od stanu zagrożenia dowódca odpowiedniego szczebla podejmuje decyzję.
Dla Polski sprawa jest ważna, bo Putin zapowiedział wycelowanie w nasz kraj rosyjskich rakiet atomowych, kiedy Redzikowo zacznie już działać.
To są polityczne deklaracje. NATO nigdy nie powiedziało, że ten system jest skierowany przeciwko Rosji. Technicznie nie ma to zresztą sensu. Rosjanie twierdzą, że tarcza zmieni strategiczną równowagę jądrową, ale ona nie jest zaplanowana przeciwko strategicznym pociskom Rosji, tylko pociskom krótkiego i średniego zasięgu.
Na ile niebezpieczny jest budowany przez Rosjan w obwodzie kaliningradzkim system globalnej obrony powietrznej A2/AD (anti access – area denial)?
To nie jest nowe rozwiązanie, ale raczej zintegrowany zestaw pocisków wystrzeliwanych z powietrza, morza i lądu połączony w jeden, bardzo finezyjny system. Rodzaj, nazwijmy to, bańki, która znacznie wykracza poza obwód kaliningradzki i obejmuje znaczną część Polski, a także kraje bałtyckie. Na Krymie zasięg systemu A2/AD, który zbudowali Rosjanie, to niemal całe Morze Czarne.
Polskie F-16 nie będą mogły się przez tę bańkę przebić?
System A2/AD nie ma charakteru ofensywnego, jego celem jest przede wszystkim obrona Rosji. Ale gdyby Rosja aktywowała ten system, użyła go, to rzeczywiście mogłaby zestrzelić samoloty nad naszym terytorium. Ale tak samo my możemy zrobić, bo również mamy podobne systemy obejmujące teren Rosji. To jest lustrzany układ. Tyle że użycie każdego z tych elementów przez Rosję oznaczałoby rozpoczęcie otwartego konfliktu. Jeśli Rosja zestrzeli samolot, który leci nad terytorium Polski czy krajów bałtyckich, to jest wojna. Jednak do momentu, aż ktoś użyje A2/AD, jesteśmy bezpieczni, choć pozostajemy w zasięgu tego systemu. Zresztą możemy posunąć tę logikę dalej: wszyscy jesteśmy w zasięgu jakiejś broni, bo pociski strategiczne obejmują dziś cały glob. Nie ma przed tym ucieczki.
W obwodzie kaliningradzkim Rosjanie już rozlokowali broń jądrową?
O ile wiem, Rosja groziła zainstalowaniem tam iskanderów…
I one tam już są? Mają głowice atomowe?
[bez odpowiedzi]
Czy są takie kraje NATO, które nie biorą udziału w tworzeniu czterech batalionów na flance wschodniej?
Trzeba wziąć pod uwagę nie tylko stopień, do jakiego te bataliony są wielonarodowe, ale także to, na ile będą skuteczne. Można oczywiście zbudować batalion złożony z żołnierzy 28 krajów, ale jego skuteczność będzie bliska zera. Nie będzie można go użyć w żadnych działaniach bojowych. A przecież chcemy, aby taka jednostka była skuteczna. Dlatego zdecydowaliśmy się na system rotacji, w ramach którego kraj ramowy dostarczy 60–70 proc. składu osobowego batalionu, jego zasadniczą strukturę. I jednocześnie występuje o wsparcie do tych sojuszników, którzy są zdolni dostarczyć kompanię na wiele lat. Tyle że nie ma aż tak wielu narodów, które są w stanie to zrobić. Jeśli np. Słowacja będzie utrzymać kompanię na Litwie przez pięć–sześć lat, nie będzie mogła zrobić nic innego.
Utrzymanie takiego systemu rotacyjnego zależy od woli politycznej przywódców państw NATO. Nie obawia się pan, że ona zniknie?
To jest zawsze problem, wola polityczna zawsze może zniknąć. Ale ona zawsze będzie zależna od warunków bezpieczeństwa. Jeśli zagrożenie będzie wymagało utrzymania tych środków, one zostaną utrzymane. Ale jeśli sytuacja się poprawi i politycy uznają, że nie ma już potrzeby utrzymywania dodatkowych wojsk na flance wschodniej, wtedy zmienią swoją decyzję.