Reklama

Brisard: Kolejne zamachy nie do uniknięcia

Tysiące sympatyków dżihadu w samej Francji w każdej chwili może przystąpić do ataku – ostrzega Jean-Charles Brisard, dyrektor paryskiego Centrum Analiz Terroryzmu (CAT).

Aktualizacja: 18.07.2016 07:15 Publikacja: 17.07.2016 19:56

Foto: twitter

"Rzeczpospolita": Prezydent Hollande przedłużył stan wyjątkowy, zmobilizował armię, nawet rezerwistów. Zapobiegnie kolejnym zamachom?

Jean-Charles Brisard: Bardzo w to wątpię. Francja stanęła przed ogromnej skali zagrożeniem, setki dżihadystów wróciło z Syrii i Iraku, mają dodatkowo we Francji tysiące sympatyków. I to zjawisko tylko przybiera na sile. Służby obawiają się zamachów, które spowodują jeszcze więcej ofiar, z użyciem nowego typu materiałów wybuchowych umieszczonych na przykład w samochodach pułapkach. To wyścig terrorystów i policji na śmierć i życie.

Zamachowcy mogą użyć biologicznej, chemicznej czy nawet atomowej broni masowego rażenia?

Tego akurat się nie obawiam. Używanie takiej broni jest bardzo trudne, a zarazem ryzykowne. Wymaga długich przygotowań, co znacznie zwiększa możliwość wykrycia.

W ciągu półtora roku dżihadyści przeprowadzili trzy wielkie zamachy we Francji. Czemu nie celują w inny kraj?

Reklama
Reklama

Z trzech powodów. Po pierwsze, we Francji żyje bardzo duża wspólnota muzułmańska. Po wtóre, toczy się tu fundamentalna debata na temat granic państwa laickiego, definicji Republiki. Po trzecie, Francja prowadzi operacje wojskowe przeciwko dżihadystom w Afganistanie, Mali, krajach Sahelu, Syrii i Iraku.

Jeśli Francja wycofa się z Bliskiego Wschodu, islamiści jej odpuszczą?

To jest drzewo, które skrywa las. Tym lasem są dżihadyści, którzy działają w samej Francji. W każdej chwili mogą przeprowadzić atak. Zlikwidowanie tego zagrożenia zajmuje dużo czasu.

Państwo Islamskie jest w Syrii i Iraku w odwrocie. Może więc przerzuca działania do Francji?

Nie ma tu bezpośredniego związku. Daesz przygotowuje zamachy we Francji od 2013 r., to nie jest nowe zjawisko. Działalność koalicji na Bliskim Wschodzie może przyspieszyć przystąpienie terrorystów do ataku, ale powód ich działania jest znacznie głębszy. Ataki zaczęły się od momentu powstania Państwa Islamskiego, bo jego strategia jest podwójna: w krajach islamu ustanowić kalifat, a jednocześnie zastraszyć Zachód, przede wszystkim Europę.

Jak to możliwe, że samotny zamachowiec, bez większych środków, mógł spowodować tyle ofiar w Nicei?

Reklama
Reklama

Plan Mohameda Lahouaieja Bouhlela nie był nowy. Został wymyślony w 2010 r. przez Al-Kaidę i powtórzony w 2014 r. przez Państwo Islamskie. Wówczas również wykorzystano pojazdy jako taran do zabijania ludzi. Nowa w Nicei była skala zniszczeń. Zamachowcowi sprzyjał niezwykły zbieg okoliczności, ale głównie wykorzystał luki w zabezpieczeniu Promenady Anglików.

Jakie luki?

To był przecież 14 lipca, święto narodowe, obok Pól Elizejskich jedno z najbardziej symbolicznych miejsc w kraju. Terroryści musieli mieć je na oku. Ciężarówka nie miała prawa się tu przebić. To bardzo niepokojące.

Czym tłumaczyć takie niedopatrzenie?

Służby bezpieczeństwa śledzą ludzi, którzy się już zradykalizowali, tych, którzy nawiązali kontakt z siatkami terrorystów. Ale zagrożenie jest znacznie szersze, bo profil psychologiczny sprawców zamachów jest za każdym razem odmienny i wykracza poza sylwetkę dżihadysty. Niestety, wielu z nich wymyka się spod radarów francuskiej policji. Postawiono na zabezpieczenie miejsc publicznych, taki jest sens planów Vigipirate i Sentinelle. Ale to nie wystarcza i nie może wystarczyć, tym bardziej że armia jest u kresu sił. Władze przedłużają tylko rozwiązania, które i tak okazały się nieskuteczne. Trzeba działać u źródła, podjąć znacznie szerszą obserwację potencjalnych sprawców.

W jaki sposób?

Reklama
Reklama

Ten problem zaczął się w 2008 r., kiedy Nicolas Sarkozy, wówczas na początku kadencji prezydenckiej, przeprowadził szeroką reformę DGSI (Dyrekcji Generalnej Bezpieczeństwa Wewnętrznego, francuski kontrwywiad – red.). Bardzo zredukowano system wywiadu lokalnego, w szczególności środowiskowego, na rzecz centralizacji urzędu w Paryżu, gdzie poszczególne komórki miały się specjalizować w określonym typie zagrożenia terrorystycznego. Ten system zawiódł, bo zagrożenie terrorystyczne jest we Francji znacznie szersze, podatnych na radykalizację ludzi jest o wiele więcej, niż się spodziewano. I są oni bardzo różnorodni.

A może Francja powinna wprowadzić własny Patriot Act, system kontroli na wzór tego, co Amerykanie zrobili po 11 września?

To by oznaczało spełnienie oczekiwań terrorystów, zniszczenie liberalnej demokracji. W latach 80. i 90. też musieliśmy stawić czoła potężnym organizacjom terrorystycznym, a jednak udało nam się je pokonać. zachowując państwo prawa. Od Amerykanów możemy się nauczyć czego innego: budowania zaufania między państwem a mniejszościami, bo to bardzo pomaga w wykryciu potencjalnych terrorystów. Ale zadanie jest trudne, bo we Francji muzułmanie żyją zamknięci we własnych dzielnicach od bardzo dawna.

—rozmawiał Jędrzej Bielecki

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1392
Świat
„Rzecz w tym”: Kamil Frymark: Podręczniki szkolne to najlepszy przykład wdrażania niemieckiej polityki historycznej
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1391
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1388
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1387
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama