Wygląda na to, że upadek Aleppo, a właściwie wschodniej jego części znajdującej się od 2012 roku pod kontrolą zbrojnej opozycji wobec prezydenta Asada, jest już przesądzony.
Całe miasto znajdzie się już niedługo w rękach syryjskiego dyktatora wspieranego z coraz większym natężeniem przez rosyjskie lotnictwo. W ostatnich dniach siłom prezydenta Asada udało się wbić klin we wschodniej części miasta i opanować dwie dzielnice. Trwają nieustanne bombardowania. Nie działa osiem z dziewięciu szpitali, brak żywności, wody, prądu. Wschodnie Aleppo broni się ostatkiem sił. Zachód jest bezradny.
Barack Obama pozostawił problem swemu następcy, którego w mniejszym stopniu interesuje sama Syria niż walka z terrorem samozwańczego tzw. Państwa Islamskiego.
Zdążyć do 20 stycznia
Trwa równocześnie ofensywa armii irackiej wspieranej przez międzynarodową koalicję na Mosul. Rakka znajduje się pomiędzy Mosulem a Aleppo, stolica samozwańczego Państwa Islamskiego, jest na razie niezagrożona, ale jej upadek jest już jedynie kwestią czasu.
– Nikt nie może mieć już żadnych złudzeń, że przynajmniej w najbliższym czasie prezydent Asad odzyska kontrolę nad zdecydowaną większością terytorium Syrii, co nie znaczy, że wszystko wróci do stanu sprzed wojny w tym kraju – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Renad Mansur z londyńskiego think tanku Chatham House. Dżihadyści z ISIS są w odwrocie. Stracili już prawie 60 proc. terytorium w Iraku i prawie jedną trzecią w Syrii. Nie oni są jednak celem zarówno sił reżimowych, jak i rosyjskich w Syrii.