Boydas dotarł do klubu Reina zaledwie 10 minut przed tym, jak rozległy się tam strzały. - Rozległy się strzały, wiele dziewcząt zaczęło mdleć - wspomina. Dodaje, że w klubie wybuchła panika.
- Mówią o 35-40 ofiarach, ale prawdopodobnie będzie ich więcej. Widziałem jak ludzie się tratowali - mówi Boydas.
Piłkarz podkreśla również, że krzyki obecnych w klubie były tak głośne, że nawet jeśli terrorysta coś mówił i tak nie byłoby go słychać. - Nawet gdyby krzyczał, pozostali krzyczeli 100 razy głośniej - opisuje.
Boydas przyznaje, że po zamachach do jakich doszło w tym roku w Turcji początkowo nie chciał świętować w miejscu publicznym.
- Ale przyjaciel powiedział: "To nie zdarzy się w miejscu takim jak Reina". Odpowiedziałem: To dzieje się właśnie w takich miejscach. Czułem, że coś się w stanie - podsumowuje.