Tęsknota do nowych bogów

28 lutego 1993 r. podczas próby dokonania rewizji w siedzibie sekty Gałąź Dawidowa na farmie Waco w Teksasie doszło do strzelaniny, w której zginęło czterech agentów rządowych, a kilkunastu zostało rannych. Przywódcy sekty, Davida Koresha, nie udało się aresztować. FBI rozpoczęło trwające 51 dni oblężenie. (Przypominamy tekst z 22 stycznia 1994 roku)

Publikacja: 28.02.2017 17:04

David Koresh

David Koresh

Foto: YouTube

David Koresh ogłosił się mesjaszem. Mężczyznom przykazał celibat, a sam spał z ich żonami i córkami. Jim Jones najpierw pozbawił swych wyznawców oszczędności, a następnie kazał im się przenieść z Kalifornii do dżungli w Gujanie, gdzie skłonił ich do masowego samobójstwa. Bhagwan Shree Rajneesh i Sun Myung Moon do perfekcji opanowali sztukę wyciągania od swych wiernych pieniędzy, aby - propagując niebiańskie ubóstwo - pławić się w doczesnym luksusie. Podobnie czynią tysiące przywódców innych sekt religijnych na całym świecie. W samych Stanach Zjednoczonych jest ich od 3 do 5 tysięcy. Tylko w okolicy Nowego Jorku można odnaleźć wyznawców kilkuset różnych Kościołów.

Sekty to mniejsze ugrupowania odłączające się od głównych nurtów swych Kościołów z różnych, często bardzo trywialnych przyczyn, które później podnoszone są do rangi fundamentalnych różnic doktrynalnych. Amerykańscy socjologowie wyróżniają jeszcze dodatkową kategorię małych sekt, tzw. kultów. Ich istnienie opiera się i koncentruje na charyzmacie przywódcy, któremu "wierni" oddani są bez reszty. Takimi przywódcami byli David Koresh i Jim Jones.

Zagubione owieczki i nieomylny pasterz

Ludzie może nie zawsze szukają Boga, czasem jednak czują się zagubieni w otaczającym ich świecie; przeżywają kryzysy, nie widząc sensu w tym, co robią. Odpowiednio zachęceni, mogą trafić do którejś z sekt. Dostają ulotkę lub spotykają sympatycznego młodzieńca, namawiającego do przyjścia na spotkanie i rozmowę o swoich problemach i sensie istnienia. Cóż szkodzi przyjść i posłuchać innych sympatycznych ludzi?

Grupa okazuje się wspaniała, wszyscy wyglądają na szczęśliwych, witają przybysza z uśmiechem. Przystąpienie do niej wydaje się rozwiązaniem wszelkich problemów, odnalezieniem własnej drogi, sposobem na odzyskanie szacunku dla samego siebie. Przez wiele miesięcy i lat można żyć szczęściem z odnalezionego celu i pełnionej misji. Niektórzy żyją tak całe życie. Inni po jakimś czasie orientują się, że nie to było ich celem. Zaczynają dostrzegać, co zrobiła z nich sekta. Jeśli mają jeszcze trochę silnej woli, wycofują się - a potem długo odzyskują równowagę.

Trudno pojąć, dlaczego adepci niektórych kultów zgadzają się na wszystko to, czego żądają od nich przywódcy. Jest to często efekt bardzo subtelnej manipulacji. Z jednej strony "bombardowanie miłością" ze strony wielkiej rodziny, jaką jest sekta; z drugiej -- postępująca izolacja od świata zewnętrznego, a przede wszystkim od własnej rodziny, która jest postrzegana jako największe zło (bowiem najczęściej stara się uwolnić neofitę spod wpływów sekciarzy) . Innym sposobem oddziaływania jest pranie mózgu: wielogodzinne wykłady, pogadanki, powtarzanie mantr, śpiewy, recytacje, itp. Jednocześnie człowiek otwiera się na innych, mówi o swoich słabościach, lękach, problemach. Wszystko to może zostać później wykorzystane przez przywódcę podczas kazania lub na wykładzie.

Prorocy i mesjasze stojący na czele sekt są niezwykle przekonujący. Potrafią osłabić zdolność do niezależnego myślenia, własnego osądu sytuacji, wyrażania wątpliwości. Stąd już tylko krok do totalnej kontroli, odbierania pieniędzy i innej własności, czytania korespondencji, wreszcie wprowadzania absurdalnych zakazów i nakazów dotyczących najbardziej intymnych sfer życia. O każdym innym, odbiegającym od wewnętrznych norm, zachowaniu współwyznawcy donoszą przywódcy. Bardzo trudno się od tego uwolnić. Psycholog Richard Ofshe spotykał osoby, które przez wiele miesięcy nosiły się z zamiarem wystąpienia z sekty, nie mówiły jednak o tym swemu współmałżonkowi, bojąc się, by ich nie wydał (! ). Leczenie ran psychicznych przez tych, którym uda się wydostać ze szpon sekty, trwa z reguły wiele lat.

Przywódcy kultów, którzy wymagają od swych owieczek posłuszeństwa i ascezy, z reguły nie podporządkowują się swym własnym zakazom. Zabraniają na przykład spożywania alkoholu - ale sami piją i używają życia. Są panami ciała i ducha swych wyznawców. A ponieważ władza absolutna deprawuje, nic dziwnego, że czasem dochodzi do tragedii, takich jak ta w Gujanie w 1978 roku - gdzie Jones zmusił do samobójstwa ponad 900 osób; czy w Waco, gdzie - jak twierdzi FBI - członkowie Gałęzi Dawidowej Koresha sami wywołali pożar, w którym zginęli.

U progu apokalipsy

W obu przypadkach apokalipsa nastąpiła na skutek interwencji z zewnątrz: ataku FBI na siedzibę Koresha i wizyty amerykańskiego kongresmana w Jonestown w Gujanie, która wypadła niepomyślnie dla przywódców sekty (dlatego zabili swego gościa i nakłonili wszystkich do wypicia trucizny) . Co rok jednak wiele apokaliptycznych sekt oczekuje końca świata lub przygotowuje się na jego nadejście bez żadnych dodatkowych bodźców z zewnątrz. Po każdym tego typu rozczarowaniu niektórzy wyznawcy popełniają z rozpaczy samobójstwo. Eksperci przewidują, że im bliżej roku 2000, tym więcej będzie podobnych przypadków.

Najgroźniejsi są tacy - jak David Koresh - którzy na przyjście apokalipsy przygotowują się, kupując broń. Istniejący w Montanie Kościół Powszechny i Triumfalny zgromadził prawdopodobnie znacznie większy arsenał, niż "mesjasz z Waco", ale ponieważ nie naruszył przy tym żadnych przepisów, władze nie mogą interweniować. Ta licząca około 5 tysięcy osób sekta, kierowana przez Elizabeth Clare Prophet, dysponuje w górach Montany nawet schronami atomowymi!

Niemal każda konfrontacja policji z uzbrojonymi sekciarzami kończy się tragicznie. W 1985 roku oblężenie siedziby sekty MOVE w Filadelfii przyniosło śmierć 11 osób (prawie połowy jej członków) . Policjanci zrzucili bombę zapalającą, nie mogąc przełamać oporu fanatyków. Przy okazji spłonęło 80 okolicznych budynków, na szczęście wcześniej ewakuowanych.

Różne są życiorysy "wysłanników Boga". Koresh, który nie skończył szkoły średniej z powodu dysleksji, czuł się niedoceniony w świecie zewnętrznym i skoncentrował się na studiowaniu Biblii, by odnaleźć się w Gałęzi Dawidowej. Sekta ta, założona w 1934 roku przez imigranta z Bułgarii Victora Houteffa, powstała w wyniku odłączenia się jej członków od głównego nurtu Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. Koresh przekształcił Gałąź Dawidową w kult, stanowiąc w niej prawa i zwyczaje, daleko odbiegające od pierwotnych założeń adwentystów.

Ameryka zawsze była ojczyzną wielu wyznań religijnych. Niektóre z nich przywędrowały z Europy (jak prezbiterianie czy Kościół Episkopalny) , inne powstały już w Nowym Świecie (jak mormoni, adwentyści dnia siódmego, Kościół Christian Science, itd. ). Kościoły rozmnażają się: anglikanie zrodzili metodystów, metodyści - zielonoświątkowców, a baptyści występują już w 57 odmianach. Wymienione powyżej wyznania należą do większych Kościołów, mają miliony wyznawców i niewiele wspólnego z opisywanymi tutaj sektami i kultami.

Te ostatnie cieszą się jednak w USA coraz większą popularnością. Obok kultów wyrosłych z religii wschodnich i chrześcijańskich pojawiają się inne: eklektyczne, pogańskie, inspirowane religiami starożytnymi, parapsychologią, czarną magią, tajemnicami kosmosu, itp. Powstał nurt tzw. Mistyki Nowego Wieku, zapoczątkowany w 1967 roku przez sektę New Age Wanda, którą założyła Wanda Moore. Liczba jej wyznawców sięga w sumie od 5 do 7 milionów - co nawet jak na USA jest liczbą bardzo dużą.

Kto uwierzy w Kaczora Donalda?

Niektórzy twierdzą, że jest to po prostu miara amerykańskiej nieskrępowanej witalności i wolności poszukiwań. "To dlatego mamy Pierwszą Poprawkę (chodzi o poprawkę do Konstytucji USA, gwarantującą wolność prasy i wyznań religijnych" - przyp. SW) - twierdzi Leo Sandon, profesor religioznawstwa ze Stanowego Uniwersytetu Florydy. "Jeśli ludzie zechcą czcić Kaczora Donalda, mogą to robić. Pierwsza Poprawka nie określa gustu czy prawdy". Gorzej, jeśli Kaczor Donald nakaże swym wyznawcom popełnić samobójstwo.

Inni uważają, że notowany w ostatnich 30 latach rozwój sekt bierze się z poczucia wyobcowania i desperacji. Rozpoczęty wojną w Wietnamie czas gwałtownych przemian i zaburzeń ekonomiczno-społecznych zniszczył poczucie bezpieczeństwa wielu ludzi, spowodował ich społeczne wyobcowanie i potrzebę określenia się w opozycji do tego społeczeństwa. Jedni napadali na banki i tworzyli zbrojne podziemie, wierząc, że w ten sposób walczą o pokój w Wietnamie; inni zakładali nowe sekty. Ich członkami zostają najczęściej inteligentni ludzie, którym się nie powiodło w życiu - a takich coraz więcej w epoce rosnących aspiracji, rozbudzanych przez telewizję i upowszechnianie historii sukcesów wszystkich "sławnych i bogatych".

Nie bez znaczenia dla mnożenia się Kościołów jest też zapewne fakt, że majątki ugrupowań religijnych są zwolnione od opodatkowania.

Samoobrona ofiar

Byli członkowie sekt, którzy przejrzeli na oczy, organizują się w grupy, których zadaniem jest obserwacja rozwoju kultów i uświadamianie opinii publicznej zagrożenia, jakie mogą stanowić niektóre z nich. Ich członkowie próbują też chronić innych zbłąkanych przed pochopnymi decyzjami przystąpienia do podejrzanych "Kościołów", pomagają też podobnym jak oni odszczepieńcom, którzy wyzwolili się z fizycznej władzy kultu, ale mają wciąż uzależnioną od niego psychikę. Tego typu grup jest już w USA ponad 500. Za największą z nich (2 tysiące członków, oddziały w 20 miastach amerykańskich) uważana jest Cult Awareness Network (Sieć Uświadamiania na temat Kultów) .

Po takich wydarzeniach jak tragedia w Gujanie czy w Waco organizacje te otrzymują bardzo wiele telefonów z doniesieniami na temat niebezpiecznych sekt - a także od rodziców zaniepokojonych o losy swych dzieci. Prowadzą one wykłady, pogadanki, zajęcia psychoterapeutyczne, dysponują bankami informacji.

Ich przedstawiciele twierdzą, że nawet jeśli sekta nie używa przemocy dla zdyscyplinowania swych członków i nie czeka na koniec świata, jej wpływ na ludzką psychikę jest najczęściej destrukcyjny. Oto na przykład w liczącym 100 tysięcy wyznawców Kościele Chrystusa w Kalifornii, jednym z najszybciej rozwijających się ugrupowań religijnych w Stanach Zjednoczonych, praktykuje się bardzo specyficzny rodzaj "nauczania". Każdy "nowicjusz" otrzymuje specjalnego osobistego "pasterza", któremu musi opowiadać o wszystkim, co robi: kiedy wstaje, co je, czy i kiedy się masturbuje, kiedy spał ostatnio z własną żoną, itp. Spotykanie się z osobami spoza Kościoła jest niemile widziane, a na przykład studiująca młodzież musi uzyskać zezwolenie władz Kościoła na odwiedzenie swych rodziców.

- Sylwester Walczak z Nowego Jorku

David Koresh ogłosił się mesjaszem. Mężczyznom przykazał celibat, a sam spał z ich żonami i córkami. Jim Jones najpierw pozbawił swych wyznawców oszczędności, a następnie kazał im się przenieść z Kalifornii do dżungli w Gujanie, gdzie skłonił ich do masowego samobójstwa. Bhagwan Shree Rajneesh i Sun Myung Moon do perfekcji opanowali sztukę wyciągania od swych wiernych pieniędzy, aby - propagując niebiańskie ubóstwo - pławić się w doczesnym luksusie. Podobnie czynią tysiące przywódców innych sekt religijnych na całym świecie. W samych Stanach Zjednoczonych jest ich od 3 do 5 tysięcy. Tylko w okolicy Nowego Jorku można odnaleźć wyznawców kilkuset różnych Kościołów.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 799
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 797
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 796
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił