Rory Stewart przyznał, że kwestia Brytyjczyków, którzy wyjechali na Bliski Wschód i dołączyli do Daesh wiąże się ze "skomplikowanymi kwestiami moralnymi". Dodał jednak, że na działania osób, które wypowiedziały wierność Wielkiej Brytanii należy "zareagować zdecydowanie".
- Ci ludzie byli całkowicie oddanymi członkami Państwa Islamskiego od momentu stworzenia kalifatu. Wierzą w opartą na nienawiści doktrynę, która przewiduje zabijanie i sięganie po przemoc w celu budowy państwa rodem z VII-VIII wieku - mówił Stewart.
- Obawiam się, że musimy potraktować poważnie fakt, iż te osoby są dla nas poważnym zagrożeniem, a jedynym sposobem poradzenia sobie z nim - niemal w każdym przypadku - będzie zabijanie takich osób - przyznał brytyjski minister.
- To ludzie, którzy strzelają innym w tył głowy, zniewalają kobiety i dzieci, torturują, by przemocą narzucić swoją wolę - stwierdził Stewart.
Rzecznik brytyjskiego rządu komentując te słowa stwierdził, iż "każdy kto podróżuje do Syrii - niezależnie od tego w jakim celu - naraża się na niebezpieczeństwo, zwłaszcza, gdy walczy dla naszych wrogów".