– Pograniczna stacja kolejowa Dandong została całkowicie zablokowana i przejechały przez nią dwa pociągi w odstępie 20 minut – poinformował południowokoreański portal piszący o Północy - Daily NK.
Stacja leży nad rzeką Jalu, na której pojawiły okręty wojenne, budząc zdumienie przechodniów. – W chwili obecnej nie mam pojęcia o tych sprawach – powiedziała jednak rzecznika chińskiego MSZ, pytana o ewentualny przyjazd Kim Dzong Una do Pekinu.
Jego dziadek i ojciec podróżowali za granicę wyłącznie koleją, ze strachu przed lataniem samolotami. Kim Dzong Un oficjalnie nie wyjeżdżał z Korei od czasu, gdy został jej przywódcą. Nie wiadomo więc, czy woli samolot czy pociąg.
Teraz zaciekawienie wszystkich wzbudził właśnie charakterystyczny, opancerzony pociąg (na którego wagonach są po dwa żółte pasy), który przyjechał z Korei do Pekinu. Poprzedni dyktatorzy często wyruszali trzema pociągami naraz. W pierwszym jechała eskorta, w drugim – sam dyktator, trzeci wiózł jego bagaże i resztę ochrony. Obecnie do Chin wjechały tylko dwa i nie wiadomo, kto nimi przyjechał.
– Były już takie precedensy: przywódcy z Korei przyjeżdżali do Chin, by zapytać, co mają robić – powiedział James Hoare z Chatham House. Ale część obserwatorów waha się, czy do Chin nie przybył wicemarszałek Choe Ryong Hae (uważany za drugiego najważniejszego polityka w Pjongjangu) lub Kim Jo Dzong – siostra Kima, która ostatnio stała na czele północnokoreańskiej delegacji w czasie zimowej olimpiady w Korei Południowej.