"Rzeczpospolita": Komisja Europejska zaproponowała, aby w wieloletnich ramach finansowych (MFF) na lata 2021–2027 ograniczyć fundusze strukturalne dla Polski aż o około 1/4. Gdyby dzisiaj u władzy w Warszawie był zupełnie inny rząd, gdyby premierem był Donald Tusk, te cięcia byłyby mniejsze czy takie same?
Valdis Dombrovskis: Propozycja budżetu musi uwzględniać trudny kontekst, w jakim się znaleźliśmy. Przede wszystkim brexit pozostawił dziurę w budżecie Unii, która musi być zbilansowana. Częściowo chcemy to zrobić poprzez zwiększenie wielkości budżetu względem dochodu narodowego Unii, który będzie przecież mniejszy po wyjściu Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty. Musimy jednak także dokonać nowego podziału budżetu, ograniczyć wydatki na tradycyjne programy, jak Wspólna Polityka Rolna i fundusze strukturalne. To tym bardziej jest konieczne, że mamy całą serię nowych priorytetów i wyzwań, w tym imigrację, bezpieczeństwo i zmiany klimatyczne.
Wszystko to wymusza ograniczenie funduszy strukturalnych w skali całej Unii o 10 proc. Rodzi się jednak pytanie, jak te cięcia rozłożyć między kraje, które otrzymują tego typu wsparcie? Otóż trzeba podkreślić, że państwa, które rozwijają się szybko i przez to zbliżają do średniego poziomu rozwoju Unii, stopniowo otrzymują mniej funduszy europejskich, mniejsze wsparcie w przeliczeniu na mieszkańca. Jest to po prostu skutek konwergencji. A tu Polska wypada bardzo dobrze. Zastosowaliśmy więc tzw. formułę berlińską (zasady podziału funduszy strukturalnych uzgodnione na szczycie w Berlinie w 1999 r. – red.) tylko z niewielkimi korektami.
Zresztą gdyby trzymać się tamtych regulacji, wobec niektórych krajów członkowskich powinny zostać przeprowadzone znacznie radykalniejsze cięcia w funduszach strukturalnych, sięgające nawet 45 proc. Wprowadziliśmy jednak zasadę, zgodnie z którą cięcia w funduszach strukturalnych nie mogą być wobec żadnego kraju wyższe niż 24 proc. w stosunku do obecnego wieloletniego budżetu. Ten limit zastosowano wobec kilku krajów, w tym Słowacji, Estonii czy Litwy, zaś wobec Węgier jest on zbliżony (22 proc.). Absolutnie nie dotyczy to więc tylko Polski.
Są to więc obiektywne kryteria, niezależne od tego, kto jest u władzy?