Wiceprzewodniczący KE: Bruksela nie dyskryminuje Polski

Ograniczenie funduszy strukturalnych to wynik obiektywnych kryteriów – uważa wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Valdis Dombrovskis.

Aktualizacja: 01.07.2018 18:56 Publikacja: 01.07.2018 18:26

Wiceprzewodniczący KE: Bruksela nie dyskryminuje Polski

Foto: Fotorzepa, Jakub Ostałowski

"Rzeczpospolita": Komisja Europejska zaproponowała, aby w wieloletnich ramach finansowych (MFF) na lata 2021–2027 ograniczyć fundusze strukturalne dla Polski aż o około 1/4. Gdyby dzisiaj u władzy w Warszawie był zupełnie inny rząd, gdyby premierem był Donald Tusk, te cięcia byłyby mniejsze czy takie same?

Valdis Dombrovskis: Propozycja budżetu musi uwzględniać trudny kontekst, w jakim się znaleźliśmy. Przede wszystkim brexit pozostawił dziurę w budżecie Unii, która musi być zbilansowana. Częściowo chcemy to zrobić poprzez zwiększenie wielkości budżetu względem dochodu narodowego Unii, który będzie przecież mniejszy po wyjściu Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty. Musimy jednak także dokonać nowego podziału budżetu, ograniczyć wydatki na tradycyjne programy, jak Wspólna Polityka Rolna i fundusze strukturalne. To tym bardziej jest konieczne, że mamy całą serię nowych priorytetów i wyzwań, w tym imigrację, bezpieczeństwo i zmiany klimatyczne.

Wszystko to wymusza ograniczenie funduszy strukturalnych w skali całej Unii o 10 proc. Rodzi się jednak pytanie, jak te cięcia rozłożyć między kraje, które otrzymują tego typu wsparcie? Otóż trzeba podkreślić, że państwa, które rozwijają się szybko i przez to zbliżają do średniego poziomu rozwoju Unii, stopniowo otrzymują mniej funduszy europejskich, mniejsze wsparcie w przeliczeniu na mieszkańca. Jest to po prostu skutek konwergencji. A tu Polska wypada bardzo dobrze. Zastosowaliśmy więc tzw. formułę berlińską (zasady podziału funduszy strukturalnych uzgodnione na szczycie w Berlinie w 1999 r. – red.) tylko z niewielkimi korektami.

Zresztą gdyby trzymać się tamtych regulacji, wobec niektórych krajów członkowskich powinny zostać przeprowadzone znacznie radykalniejsze cięcia w funduszach strukturalnych, sięgające nawet 45 proc. Wprowadziliśmy jednak zasadę, zgodnie z którą cięcia w funduszach strukturalnych nie mogą być wobec żadnego kraju wyższe niż 24 proc. w stosunku do obecnego wieloletniego budżetu. Ten limit zastosowano wobec kilku krajów, w tym Słowacji, Estonii czy Litwy, zaś wobec Węgier jest on zbliżony (22 proc.). Absolutnie nie dotyczy to więc tylko Polski.

Są to więc obiektywne kryteria, niezależne od tego, kto jest u władzy?

Podkreślam: wprowadzamy w życie formułę berlińską z niewielkimi modyfikacjami i maksymalnym limitem cięć. To jest jednak tylko propozycja Komisji Europejskiej. Teraz kraje członkowskie muszą ją zatwierdzić. I jak zawsze w negocjacjach można oczekiwać pewnej adaptacji tej propozycji.

Kilka miesięcy temu w wywiadzie dla tygodnika „Le Point” Emmanuel Macron apelował o poważny, idący w setki miliardów euro budżet dla strefy euro. Ale po jego spotkaniu z Angelą Merkel w połowie czerwca mowa jest już tylko o „kilkudziesięciu miliardach euro” na 7 lat. Co się stało?

Komisja Europejska w ogóle nie proponuje oddzielnego budżetu dla strefy euro, a jedynie środki w ramach nadchodzącej unijnej wieloletniej perspektywy finansowej (MFF), które miałyby zastosowanie dla strefy euro. A i tak wiemy, że rokowania w tej sprawie są wystarczająco skomplikowane, szczególnie z powodu brexitu i odejścia jednego z najważniejszych płatników netto do budżetu Unii. Prowadzimy zresztą negocjacje, jak duża powinna być następna perspektywa finansowa. Komisja proponuje, aby to było 1,11 proc. dochodu narodowego UE, ale niektóre kraje członkowskie naciskają, aby ograniczyć ten wskaźnik do 1,0 proc., podczas gdy Parlament Europejski apeluje o 1,3 proc. Ale w każdym przypadku nie dyskutujemy tu o kilku punktach procentowych dochodu narodowego UE. Takie są okoliczności. Zresztą także francusko-niemiecka propozycja wskazuje, że dyskusja o tym, co nazwano w tym dokumencie budżetem strefy euro, powinna być prowadzona w kontekście MFF. Trzeba jeszcze wiele doprecyzować, ale faktycznie z tego, co rozumiemy, francusko-niemiecka propozycja zakłada inicjatywę wartą kilkadziesiąt miliardów euro. Sądzimy też, że wiele zawartych tam elementów jest do pogodzenia z propozycją samej Komisji Europejskiej.

Czyli, że ten odrębny budżet strefy euro można by włączyć do wieloletniego budżetu całej Unii?

Na razie taka jest propozycja Komisji. Ale mamy też szereg propozycji krajów członkowskich, w tym państw Północy. Musimy pogodzić te wszystkie stanowiska, bo budżet jest uzgadniany jednomyślnie.

Polska rozwija się bez przerwy niemal od 30 lat, ostatnio w tempie 5 proc. rocznie. Czy są jakieś dowody, że kraje, które nie należą do strefy euro, mogą w dłuższej perspektywie liczyć na szybszy wzrost gospodarki? Taki był kluczowy argument przed powołaniem unii walutowej…

Faktycznie, Polska rozwija się stabilnie, jest jedynym krajem Unii, który uniknął recesji w trakcie globalnego kryzysu finansowej. Ma więc czym się pochwalić, gdy idzie o doganianie średniej rozwoju gospodarczego Unii. Co do przyjęcia euro, to przede wszystkim same kraje UE muszą w tej sprawie podjąć decyzję polityczną. Poza Wielką Brytanią i Danią co prawda wszystkie zobowiązały się do przyjęcia wspólnej waluty, ale nie ma tu żadnego terminu czy mechanizmu, który by do tego obligował. Każdy kraj może więc trzymać się własnego tempa. W każdym razie Komisja Europejska zaproponowała wprowadzenie w nowym, wieloletnim budżecie środków na wsparcie finansowe i techniczne dla państw, które pracują nad przyjęciem euro. Widzimy też korzyści gospodarcze z przyjęcia euro, jak ograniczenie ryzyka kursowego czy większe możliwości przyciągnięcia inwestorów zagranicznych, choć tu i tak Polska osiąga bardzo dobre wyniki.

 

Banki w niektórych krajach Unii, jak Włochy, nie są w pełni stabilne. Po dokończeniu budowy unii bankowej, kto będzie płacić za ich ratowanie?

To jest zasadniczo pytanie o relację między ograniczeniem ryzyka i jego uwspólnotowieniem przez kraje członkowskie. Od wybuchu kryzysu finansowego zrobiliśmy wiele, aby wzmocnić unijny sektor bankowy. Dziś banki są lepiej dokapitalizowane, mają większą płynność i bufory na wypadek turbulencji gospodarczych. W ostatnim miesiącu uzgodniliśmy wprowadzenie do prawa europejskiego międzynarodowych standardów ograniczenia ryzyka bankowego odnoszących się m.in. do dźwigni finansowej czy funduszy własnych banków. W 2016 ustaliliśmy kalendarz wprowadzenia unijnego systemu ratowania banków i gwarancji depozytów bankowych. W tym wszystkim chodzi o odpowiednią sekwencję między ograniczeniem ryzyka i i jego uwspólnotowieniem. Ale oczywiście mamy też problemy z przeszłości, jak skala złych kredytów, które muszą być rozwiązane. Staramy się ograniczyć ryzyko w sektorze bankowym, tak aby móc później przekonać kraje Unii do jego dzielenia.

W wywiadzie wykorzystano pytania zadane przez „Rzeczpospolitą” w trakcie konferencji zorganizowanej przez Europejską Partię Ludową (EPP) w Brukseli 28 czerwca z udziałem przedstawicieli mediów europejskich

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017