Konserwatyści starający się pozbyć wizerunku „partii uprzywilejowanej mniejszości” rozpoczęli swoją kampanię, występując w obronie biednych.
– Jesteśmy jedyną partią, która zobowiązuje się do ochrony obecnego poziomu wydatków na NHS (czyli publiczną służbę zdrowia) – ogłosił wczoraj ich lider David Cameron.
Dał wyborcom jasno do zrozumienia, że nie zamierza zmniejszać deficytu budżetowego kosztem biednych i średnio zamożnych, co mieliby planować laburzyści. Zapewnił też, że pod rządami konserwatystów więcej środków z budżetu służby zdrowia zostanie przeznaczonych dla biednych regionów kosztem tych zamożniejszych.
– Zmniejszę deficyt, a nie NHS. I nie kupujcie zapewnień Partii Pracy, że oni zrobią to samo. Bo nie zrobią – mówił Cameron. – Pod rządami laburzystów nierówności w dziedzinie opieki społecznej tylko się powiększyły – wtórował mu Andrew Lansley, minister w konserwatywnym gabinecie cieni.
Na obietnice opozycji natychmiast zareagował minister finansów Alistair Darling. Jak stwierdził, konserwatyści złożyli obietnice wyborcze na 45 miliardów funtów, z czego tylko mniej więcej jedna czwarta ma jakieś pokrycie. – To powoduje, że ich brak wiarygodności jest obecnie na poziomie 34 miliardów funtów – powiedział.