Prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego zapowiada, że będzie się domagać informacji o tym, jakie plany ma premier w związku z udziałem w szczycie w Waszyngtonie. [link=http://www.rp.pl/artykul/31,451388_Gdzie_jest_miejsce_Polski_.html]Jak podała wczoraj „Rz”[/link], Donald Tusk 12 – 13 kwietnia będzie tam uczestnikiem spotkania światowych przywódców dotyczącego bezpieczeństwa nuklearnego. – Prezydent powinien wiedzieć, do czego rząd się przygotowuje i czy nie podejmie zobowiązań rozbrojeniowych – mówi „Rz” wiceszef BBN Witold Waszczykowski.
Oba ośrodki władzy mają diametralnie różne spojrzenia na bezpieczeństwo państwa. Lech Kaczyński jest zwolennikiem jak najbliższego sojuszu z USA i utrzymania amerykańskiej obecności w Europie, m.in. w postaci taktycznej broni nuklearnej. Jednak na początku lutego minister Radosław Sikorski razem z szefem szwedzkiego MSZ Carlem Bildtem zaapelował o usunięcie tej broni z Europy. Potem Sikorski przyznał, że Polska na szczycie w Waszyngtonie chce poruszyć sprawę usunięcia broni taktycznej.
Prezydent Barack Obama, który przedstawił rok temu wizję świata bez broni atomowej, postanowił zaprosić na szczyt w sprawie bezpieczeństwa nuklearnego aż 44 przywódców. Spotkanie jest tak ważne dla prezydenta USA, że niektórych przywódców zapraszał osobiście. Niewiele wiadomo jednak na temat sposobu zaproszenia polskiego przywódcy. – Chcielibyśmy zobaczyć nie tylko dokumentację dotyczącą konferencji, ale także samo zaproszenie – podkreśla Waszczykowski.
Jak wynika z naszych informacji, Biały Dom wysłał pisemne zaproszenie na przełomie sierpnia i września. Zostało skierowane przez amerykańską ambasadę w Warszawie bezpośrednio do Kancelarii Premiera. Jak zapewniło „Rz“ amerykańskie źródło dyplomatyczne, zaproszenie było zaadresowane imiennie do premiera Tuska. Na skierowaną do Kancelarii Premiera prośbę o ujawnienie treści pisma „Rz” nie otrzymała odpowiedzi.
Nie jest to pierwszy spór o politykę zagraniczną między Donaldem Tuskiem i Lechem Kaczyńskim. Do najgłośniejszego konfliktu doszło pod koniec 2008 roku przed szczytem Unii Europejskiej, kiedy premier nie użyczył prezydentowi rządowego samolotu. Do kolejnego sporu doszło po szczycie NATO, na którym wybierano sekretarza generalnego sojuszu. Rząd zarzucił wtedy prezydentowi, że za słabo walczył o kandydaturę ministra Radosława Sikorskiego.