– Nie możemy dopuścić, by język niemiecki tracił na znaczeniu – przekonywał minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle w Brukseli. W liście, który wysłał właśnie do szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton, domaga się ustalenia jasnych kryteriów znajomości języków obcych dla kandydatów do tworzonej obecnie służby dyplomatycznej UE. „Powinni znać kilka języków, także niemiecki” – napisał szef niemieckiej dyplomacji. Niemieccy politycy poruszają ten temat przy każdej okazji, na każdym międzynarodowym spotkaniu. – Tworzenie europejskiej dyplomacji jest szansą wypromowania języka niemieckiego – podkreślają niemieccy dyplomaci.
[srodtytul] Miliony na promocję[/srodtytul]
Dotychczasowe próby dowartościowania niemieckiego spaliły na panewce. Chociaż język Goethego i Schillera jest, obok angielskiego i francuskiego, jednym z trzech roboczych języków Unii, to większość oficjalnych dokumentów nie jest tłumaczona na niemiecki. Na nic zdały się protesty, miliony wydane na promocję i groźby Berlina.
– Niemiecki nie zdołał się przebić także z winy samych Niemców, którzy przed długie lata nie przywiązywali znaczenia do własnego języka i – w przeciwieństwie do Francuzów – ochoczo posługiwali się angielskim – tłumaczy Falk Wellmann, były szef projektu Inicjatywa Języka Niemieckiego. Jego zdaniem przez pierwsze powojenne dziesięciolecia niemiecki nie był szczególnie mile widziany w Europie. Niemieccy politycy zdawali sobie z tego sprawę.
Teraz jest inaczej. Jeden z polityków CDU skarżył się niedawno publicznie na napisy „Sortie” (wyjście) w budynku Parlamentu Europejskiego i to, że kelner w parlamentarnej restauracji mówi wyłącznie po francusku. Szef niemieckiego parlamentu Norbert Lammert zagroził jakiś czas temu, że Bundestag będzie się zajmował jedynie dokumentami UE, dostarczonymi w języku niemieckim. Ostatnio przekonywał Jerzego Buzka o międzynarodowym znaczeniu niemieckiego i konieczności dowartościowania go w Parlamencie Europejskim.