69-letni ksiądz, który dostał wyrok dożywotniego pozbawienia wolności za współudział w zabiciu siedmiu osób, torturowaniu 31 i uprowadzeniu 42, był w latach brudnej wojny kapelanem policji prowincji Buenos Aires. Był spowiednikiem szefowa policji, Ramona Campsa, zaliczanego do najokrutniejszych zbrodniarzy czasów dyktatury, które przyniosły smierć 30 tysiącom ludzi.
Ksiądz wykorzystywał swój status do wyciągania od więźniów zeznań. Jeden ze świadków oskarżenia 55-letni Carlos Zaidman tak wspominał wizyty von Wernicha w ośrodku internowania w La Placie, do którego trafił w 1977 roku. – Odwiedzał więźniów po straszliwych seansach tortur i prosił ich, by mu się zwierzali. Za informacje obiecywał poprawę warunków ich pobytu w ośrodku – mówił AFP.
– Jest rzeczą oczywistą, że von Wernich nie pełnił funkcji duszpasterza, ale odgrywał aktywną rolę w przesłuchaniach – oświadczył prokurator Carlos Dulau Dumm.
Zebrani w małej salce sądu w La Placie powitali wyrok dożywocia dla von Wernicha okrzykami radości i oklaskami. – To historyczna decyzja, coś naprawdę bardzo mocnego – powiedziała dziennikarzom Taty Almeida z organizacji Matek z Placu Majowego zrzeszającej kobiety, których bliscy ucierpieli podczas rządów wojskowych.
Skazany wysłuchał wyroku spokojnie. W swoim ostatnim oświadczeniu wielokrotnie cytował Pismo Święto. Apelował do Argentyńczyków o pojednanie. Z podobnym wezwaniem wystąpił argentyński Kościół katolicki. W specjalnym oświadczeniu biskupi podkreślają, że nienawiść i pamiętliwość są równie złą rzeczą jak bezkarność. Odrzucają stosowanie zbiorowej odpowiedzialności za winy jednostek. „Jeśli którykolwiek członek Kościoła przyczynił się do brutalnych represji, to działał we własnym imieniu, grzesząc ciężko przeciw Bogu, ludziom i własnemu sumieniu” – czytamy w komunikacie.