W ciągu minionego roku liczba Koreańczyków w ONZ wzrosła o prawie 20 procent. – Mówi się już, że są wszechobecni w sekretariacie Narodów Zjednoczonych. Mamy wrażenie, że to Koreańczycy podejmują decyzje – mówi Libańczyk Samir Sanbar, emerytowany pracownik ONZ. Ostatnią ważną decyzją kadrową Bana było powierzenie byłemu koreańskiemu ambasadorowi przy ONZ nadzoru nad misją pokojową na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Wcześniej Ban powołał byłego szefa swojej kampanii wyborczej Kima Won-su na jedno z najbardziej wpływowych stanowisk w ONZ, wiążące się z nadzorowaniem polityki kadrowej oraz formułowaniem politycznych priorytetów sekretarza generalnego.
Ban i jego współpracownicy odpierają zarzuty o kumoterstwo. – To niesprawiedliwe, po prostu niesprawiedliwe – mówił w jednym z wywiadów. Tłumaczył, że choć Koreańczycy zawsze byli zbyt słabo reprezentowani w ONZ, to on sam starał się dystansować od swojej narodowości.
Według Ban Ki-muna jego współobywatele, których powołał na stanowiska, to bardzo kompetentne osoby.
Karta Narodów Zjednoczonych zabrania funkcjonariuszom ONZ kierowania się instrukcjami od rządów w swoich ojczyznach. To czasem okazuje się trudne, bo wielu dyplomatów zawdzięcza swoją pozycję właśnie wsparciu rządów.