Austriaccy deputowani ulegli pod presją opinii publicznej, oburzonej okrutnym traktowaniem cudzoziemców. Powołali specjalny sąd, który w ciągu miesiąca podejmie decyzję o deportacji albo udzieleniu azylu. Ale decyzja wywołała falę krytyki: wysoki komisarz ONZ ds. uchodźców ostrzegł, że ubiegający się o azyl nie będą mieli prawa odwołania.
Na udzielenie azylu w Austrii czeka ponad 27 tysięcy uciekinierów. Przepisy pozwalają na deportację obcokrajowca, który nielegalnie przekroczył granicę nawet po pięciu latach, kiedy ułożył już sobie życie w nowym kraju, a jego dzieci uczęszczają do austriackich szkół. To bomba zegarowa z opóźnionym zapłonem, bo zawalony wnioskami urząd imigracyjny rozpatruje pozytywnie zaledwie trzy podania na sto.
Okrutne przepisy wywołały falę protestów. Przed miesiącem 18-letni Nigeryjczyk dźgnął się nożem na rynku w Steyr, protestując przeciw deportacji do kraju. Na decyzję władz czekał dwa i pół roku. W ciężkim stanie został przewieziony do szpitala. Przed próbą samobójstwa rozdawał ulotki przechodniom. „Wolę umrzeć w Austrii, niż wracać do Nigerii” – napisał.
Nigeryjczyk uciekał od 2000 roku. Najpierw przedostał się do Sudanu, ale po konflikcie w Darfurze uciekł do Austrii. Został skierowany do centrum azylowego w Dreiskirchen, potem do Steyr, gdzie nauczył się języka i podjął pracę. Zdaniem miejscowych władz przeszedł proces integracji.
Najgłośniejsza w ostatnich miesiącach była jednak sprawa 15-letniej Albanki z Kosowa Arigony Zogaj, której rodzina została deportowana, a ona sama przez dwa tygodnie ukrywała się przed policją. Ojciec Arigony z czworgiem dzieci musiał opuścić Austrię, matka załamała się nerwowo i poszła do szpitala.