Vladmir Mecziar, były szef rządu i lider koalicyjnego Ruchu na rzecz Demokratycznej Słowacji (HZDS), zerwał posiedzenie rady koalicji po tym, jak premier oskarżył Ruch o „złodziejstwo” i oświadczył, że nie będzie tego tolerował. – Idę do domu. Nie będę rozmawiał z szantażystą. Nie padnę na kolana – mówił wzburzony Mecziar. Rozjuszyło go żądanie ujawniania źródeł pochodzenia majątku najwyższych urzędników państwowych. – Niczego nie będę dokumentował – zapowiedział Mecziar, który należy do najbogatszych ludzi na Słowacji.
Stosunki między liderami partii rządzących są na ostrzu noża
Kryzys polityczny wywołało ujawnienie afery korupcyjnej przez reporterów opiniotwórczego dziennika „SME”. Branislav Briza, wiceszef agencji rolnictwa, przydzielił 30 góralom atrakcyjne tereny o powierzchni miliona hektarów w spiskiej miejscowości Velki Slavkov. Działki warte miliard koron odkupiła, po zmianie wyceny gruntów, za 13 milionów koron (około 1,5 mln zł) firma GVM Milana Balisza obsadzona ludźmi Mecziara.
Premier odwołał pupilka HZDS ministra gospodarki Miroslava Jurenię. W odwecie Mecziar przyłączył się do opozycji, która zgłosiła wniosek o odwołanie przewodniczącego parlamentu Pavla Paszki. Podczas głosowania deputowani rządzącego Smeru opuścili demonstracyjnie salę obrad. Paszka przetrwał, ale napięcie między koalicjantami sięgnęło zenitu.
Premiera zaatakował również odwołany minister Jurenia. – Fico nie jest święty. Na lewo wyciekały miliardy koron – mówił, waląc pięścią w stół. Kij w mrowisko wetknęła opozycja. Były premier Mikulasz Dzurinda wystąpił z wnioskiem o wotum nieufności dla premiera. Liczy na poparcie Ruchu. Gdyby Fico utrzymał się przy władzy, to i tak po odejściu 16 deputowanych Ruchu straciłby większość.