Formalnie kandydatem na prezydenta w marcowych wyborach wicepremier Dmitrij Miedwiediew zostanie 17 grudnia podczas zjazdu rządzącej partii Jedna Rosja. Głosowanie to będzie jednak tylko formalnością. Naprawdę – jak zgodnie podkreślają obserwatorzy – o tym, kto zostanie jego następcą, zdecydował sam Putin.
– Znam go od 17 lat i całkowicie popieram tę kandydaturę – oznajmił rosyjski prezydent podczas wczorajszego spotkania z przywódcą Jednej Rosji Borysem Gryzłowem oraz przywódcą drugiej, mającej reprezentację w Dumie, prokremlowskiej partii Sprawiedliwa Rosja.
– Po marcowych wyborach staniemy przed szansą na sformowanie w Rosji stabilnej władzy. Władzy, która będzie kontynuowała kurs przynoszący wyniki w ciągu poprzednich ośmiu lat – podkreślił Putin.
Decyzja rosyjskiego prezydenta okazała się dosyć przewidywalna. Na nieoficjalnej giełdzie pretendentów do schedy po Władimirze Putinie Miedwiediew znajdował się już od dawna. Jego najpoważniejszym rywalem był drugi z pierwszych wicepremierów Siergiej Iwanow. Wybór pomiędzy nimi sprowadzał się do tego, czy Putin chciał postawić na zaostrzenie kursu twardej ręki, czy też dać nadzieję na liberalizację.
Wygląda na to, że ostatecznie rosyjski prezydent zdecydował się na drugi wariant. – Miedwiediew ma opinię liberała i demokraty. To sygnał dla Zachodu – uważa redaktor naczelny tygodnika „Moskowskije Nowosti” Witalij Trietiakow. Wybór prorynkowego wicepremiera jest również ukłonem w stronę świata biznesu.