Dyplomata jechał rano samochodem przez położoną na zachodzie miasta mieszkalną dzielnicę Chartumu. Jego auto zostało ostrzelane przez nie-zidentyfikowanych napastników. Kierowca prowadzący samochód, 40-letni Sudańczyk Abdel Rahman Abbas, zginął na miejscu. 33-letni John Granville, pracownik amerykańskiej organizacji niosącej pomoc humanitarną – USAID, został trafiony pięć razy, m.in. w rękę, prawe ramię i brzuch. Zmarł w szpitalu niedługo po ataku.
Niewykluczone, że zamach jest wynikiem zaostrzenia stosunków między Sudanem i USA, które oskarżają rząd w Chartumie o sprzyjanie rzeziom w prowincji Darfur. George W. Bush rozsierdził władze w Chartumie, gdy konflikt w tym kraju określił mianem ludobójstwa. Amerykanie twierdzą, że Chartum wspiera dżandżałidów, arabskie milicje działające w tym regionie. Prezydent George W. Bush podpisał ustawę, która zezwala władzom stanowym i lokalnym na zerwanie stosunków gospodarczych z Sudanem. Chodzi o to, by amerykańskie firmy całkowicie wycofały się z kluczowych dla Sudanu sektorów gospodarki, zwłaszcza energetycznego, wydobywczego i produkcji broni.
Tymczasem w Darfurze od kilku lat dżandżałidzi prowadzą regularne czystki wśród miejscowej ludności. Zginęło już ponad 400 tysięcy ludzi, a ponad dwa miliony zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów. Ulokowano ich w obozach. Mieszkają w szałasach zbudowanych z patyków i szmat. Nawet tam dziewczęta nieustannie narażone są na gwałty. Jedna z nich opowiadała przedstawicielom UNICEF, że pewnej nocy, kiedy spała z rodzicami, wpadły oddziały zbrojne i ją porwały. Potem czterech mężczyzn ją wykorzystywało. Następnego ranka wsadzili ją nagą na konia i wysłali z powrotem do wioski.
Prezydent Sudanu Omar al Baszir długo nie chciał się jednak zgodzić na obecność w kraju zachodnich wojsk. Groził nawet, że jeśli jakikolwiek żołnierz misji pokojowej postawi stopę na sudańskiej ziemi, sam poprowadzi antyzachodnią świętą wojnę.
Po długich negocjacjach zgodził się jednak na wspólną misję Narodów Zjednoczonych i Unii Afrykańskiej. Od poniedziałku nadzór nad siłami pokojowymi w Darfurze sprawują właśnie te organizacje. Chociaż w lipcu 2007 roku Rada Bezpieczeństwa ONZ ustaliła, że do Darfuru może trafić 20 tysięcy żołnierzy, a także ponad 6 tysięcy policjantów i pracowników cywilnych, teraz w ramach sił UNAMID stacjonuje tam łącznie tylko 9 tysięcy osób, w tym 7 tysięcy żołnierzy i 1,2 tysiąca policjantów służących do tej pory w siłach pokojowych Unii Afrykańskiej.