Sąd w Mińsku uznał w piątek, że Aleksander Sdwiżkow, były zastępca redaktora naczelnego opozycyjnej gazety „Zgoda”, jest winny wykorzystania stanowiska służbowego do podżegania do nienawiści rasowej i religijnej. I skazał go na pobyt w kolonii karnej o surowym rygorze. Sdwiżkow zamierza odwołać się od wyroku. Ma na to dziesięć dni.
Przeciwko wyrokowi już zaprotestowała OBWE. Interwencję zapowiedział też Białoruski Komitet Helsiński. –Nie można tego tak zostawić. Nie ulega wątpliwości, że wyrok ma podłoże polityczne. Sąd mógł się ograniczyć do wymierzenia mu kary administracyjnej – mówi „Rz” Garri Pohaniajło, zastępca szefa tej organizacji broniącej praw człowieka. Surowa kara zbulwersowała środowisko niezależnych białoruskich dziennikarzy i prawników.
Sprawa karykatur Mahometa wybuchła na początku 2006 roku. Wcześniej 12 obrazków opublikowała duńska gazeta „Jyllands Posten”. Świat muzułmański oszalał. Pod adresem rysownika posypały się groźby. Ekstremiści wzywali do odwetu i bojkotu duńskich towarów.
W ciągu kilku tygodni z półek islamskich sklepów zniknęły klocki lego. Do kraju wróciło z Kopenhagi kilku ambasadorów państw muzuł-mańskich. Nikt nie spodziewał się takiej reakcji. Przez kilka tygodni – od Nigerii po Indonezję – płonęły duńskie flagi, a tysiące muzułmanów wykrzykiwało na ulicach antyduńskie slogany. Premier Danii był nieugięty: nie przeprosił.
Protest przeciwko „Jyllands Posten” przerodził się jednak w Europie w wielką akcję obrony wolności słowa. W obronie gazety stanęły największe europejskie dzienniki.