– Wszystko podrożało w ciągu roku o 10 procent. W rolniczym kraju drożeją mleko i ryż, mąki w ogóle nie ma, bo wysłaliśmy całą do Afganistanu. To efekt rządów armii i Muszarrafa – denerwuje się mężczyzna, którego pytam, czy będzie głosował. Na pytanie, czy boi się zamachów, odpowiada z przekąsem: – Przecież rząd gwarantuje nam wolne, demokratyczne i bezpieczne wybory. Kiedy pytam o to samo taksówkarza, wychyla się przez okno i wymachując ręką, skanduje: Bhutto, Bhutto! Zamachami się nie martwi. – Będzie, co Bóg da.
Perspektywa możliwego wybuchu bomb na wiecach i w lokalach wyborczych nie przeraża też właściciela okopconego grilla sprzedającego prażone kolby kukurydzy. Będzie głosował na opozycyjną Pakistańską Ligę Muzułmańską (PMLN) byłego premiera Nawaza Szarifa. Tak jak sprzedawca telefonów komórkowych, który twierdzi, że media wyolbrzymiają to, co się dzieje w Pakistanie, a ekstremiści to margines.
Władze do niedawna mówiły to samo. Teraz ujawniły, że w Islamabadzie mogą znajdować się zamachowcy planujący zakłócenie wyborów. – Wojskowi próbują wykorzystać ekstremistów do własnych celów. Strach przed nimi ma pomóc Muszarrafowi w utrzymaniu władzy. Rząd liczy, że zastraszy wyborców i zniechęci ich do głosowania. Wysoka frekwencja będzie działać na niekorzyść partii władzy – mówi Faik ali Chachar, sekretarz prasowy opozycyjnej Pakistańskiej Partii Ludowej (PPP). Biuro prasowe partii jest po sufit oblepione plakatami z wizerunkiem Benazir Bhutto. W kłębach papierosowego dymu oprócz partyjnych działaczy popija kawę dwóch dziennikarzy ze znajdujących się w pobliżu redakcji.
– Powodów, by odsunąć Muszarrafa, jest mnóstwo. Za jego rządów pozycja Pakistanu uległa osłabieniu. Dość popatrzeć, jak wyglądamy na tle Chin, Indii czy nawet Iranu. Wszystko przez brak samodzielnej polityki zagranicznej i konszachty z USA – tłumaczy dziennikarz „The Nation”. – Na dodatek chce oddać Kaszmir Indiom – dorzuca drugi z konkurencyjnego „The Dawn”.
Ostatnie sondaże wskazują, że opozycyjna PPP, osierocona przez zabitą w grudniowym w zamachu Benazir Bhutto, i Pakistańska Liga Muzułmańska (PMLN) zgarną w poniedziałkowych wyborach najwięcej mandatów. PPP może liczyć na 36 procent głosów, a PMLN na 25. Obie ogłosiły, że niezależnie od tego, która wygra, utworzą koalicję. Partię rządową, dzięki której Muszarraf utrzymuje się u władzy, popiera tylko 12 procent wyborców. – Rozpacz po śmierci Bhutto zamieniła się w ogromną społeczną sympatię dla naszej partii. Wygramy, ale wiemy, że władze spróbują sfałszować wybory – mówi Chachar.