Rz: Dlaczego administracji Busha zaczęło się nagle spieszyć z przyjęciem Ukrainy i Gruzji do NATO?
James Goldgeier: Szczyt w Bukareszcie to jedna z ostatnich szans tej administracji na osiągnięcie tego od dawna deklarowanego celu, stąd ten pośpiech. Trzeba jednak pamiętać, że Waszyngton mówi wyłącznie o MAP, czyli planie działań na rzecz członkostwa. Tymczasem niektórzy sojusznicy najwyraźniej odnoszą wrażenie, że chodzi o rychłe przyjęcie tych krajów do NATO. A tak nie jest. MAP to tylko otwarcie drogi do członkostwa – a nie zaproszenie do sojuszu.
Myślę, że istnieje co do tego wśród sojuszników brak zrozumienia. Krytycy mówią o braku poparcia społecznego dla NATO na Ukrainie czy tak zwanych zamrożonych konfliktach w Gruzji – takie problemy rzeczywiście istnieją. Ale przyjmując MAP stwierdzamy jedynie, że te kraje poczyniły wystarczająco duży postęp w wielu dziedzinach, by znaleźć się na formalnej ścieżce do członkostwa – bez przesądzania czy i kiedy do niego dojdzie.
Myśli pan, że brak decyzji podczas tego szczytu znacząco oddali szanse Ukrainy i Gruzji na członkostwo?
Tak naprawdę nie ma wielkiego znaczenia, czy MAP zostanie przyjęte teraz czy za rok, bo samo członkostwo i tak jest kwestią lat. Istotne jest co innego. Jeśli za rok sama propozycja MAP spotkałaby się z tak samo nerwową reakcją Niemiec i innych sojuszników jak teraz, to byłby bardzo zły znak na przyszłość.