Ta sprawa od kilku dni nie schodzi w Rumunii z czołówek gazet. Claudiu Crulic, oskarżony o kradzież, domagał się w areszcie wizyty rumuńskiego konsula. Do tego nie doszło, zaczął więc strajk głodowy. Po kilku miesiącach, wycieńczony, trafił do szpitala – i tam zmarł w styczniu tego roku. Kto jest winien – Polacy czy Rumuni? Na razie pierwszym, który poniósł konsekwencje, jest rumuński minister. Z rumuńskich mediów wiadomo też, że można się spodziewać pociągnięcia do odpowiedzialności rumuńskiego konsula w Warszawie.
– To tak czy inaczej skandal. Nawet jeśli zostanie udowodnione, że swych obowiązków nie dopełniły rumuńska ambasada czy konsulat, to strona polska nie zrzuci z siebie odpowiedzialności – mówi „Rz” Kazimierz Jurczak, były konsul RP w Bukareszcie, obecnie pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jego zdaniem ten dramatyczny incydent może negatywnie wpłynąć na stosunki polsko–rumuńskie. – Jest to bowiem kolejny dowód, że Rumuni są w Polsce źle traktowani – dodaje. Zdaniem Kazimierza Jurczaka cała sprawa była jedynie pretekstem do oczekiwanej od pewnego czasu dymisji szefa rumuńskiej dyplomacji.
W Ambasadzie Rumunii w Warszawie nie chciano komentować ani dymisji ministra, ani dramatu Claudiu Crulica. Usłyszeliśmy jedynie, że trwa śledztwo, a wszelkie najważniejsze dokumenty dotyczące losów Crulica znajdują się w rękach polskich.
Claudiu Crulic do Polski pierwszy raz przyjechał w latach 90. 11 lipca 2007 r. w krakowskim sklepie obuwniczym ktoś ukradł portfel sędziemu Sądu Najwyższego. Policja podejrzewała, że sprawcami są właśnie Crulic i jego przyjaciółka. Zostali zatrzymani we wrześniu 2007 r. Sędzia rozpoznał w Crulicu złodzieja, ale on się nie przyznał do winy. Mimo to sąd nakazał tymczasowe aresztowanie. Trafił do aresztu przy ul. Montelupich.
W czasie śledztwa Crulic chciał, aby do akt jego sprawy dołączono bilet autobusowy, wykupiony na podróż z Krakowa do Mediolanu. Bilet był datowany na 10 lipca, co dowodziłoby, że Rumun wyjechał z Polski i 11 lipca, kiedy popełniono kradzież, nie było go w Krakowie. Rumuńska gazeta „Adevarul” twierdziła wczoraj, że tak właśnie było. Czyżby Crulica zatrzymano bezpodstawnie? We wrześniu 2007 r. Crulic napisał list, w którym domagał się kontaktu z rumuńskim dyplomatą. Ale nikt nie zajął się jego sprawą. Na początku stycznia 2008 r. znalazł się w szpitalu więziennym. Był w bardzo złym stanie. „Tygodnik Powszechny”, który opisał jego losy, twierdzi, że miał żal, iż ambasada nie interesuje się jego losem.