Niemcy promują swój język na całym świecie

Niemcy coraz głośniej domagają się międzynarodowego uznania dla swego języka. Protestują w Brukseli przeciwko dyskryminacji niemieckiego, organizują konferencje, wydają miliony euro na promocję. I narzekają, że sami nie starają się forsować swej mowy ojczystej w międzynarodowych kontaktach - pisze Piotr Jendroszczyk z Berlina

Aktualizacja: 02.06.2008 08:23 Publikacja: 01.06.2008 02:20

Niemcom zaśmiecają język ojczysty anglicyzmami. Angielski króluje w reklamach Lufthansy („There’s no

Niemcom zaśmiecają język ojczysty anglicyzmami. Angielski króluje w reklamach Lufthansy („There’s no better way to fly”)

Foto: Materiały Promocyjne

Angielski i francuski królowały na niedawnym spotkaniu parlamentarzystów państw NATO w sali plenarnej Bundestagu. Po niemiecku nie mówili nawet Niemcy. I to w miejscu, którego szef (przewodniczący Bundestagu) Norbert Lammert walczy z zapałem w Brukseli o większe uznanie dla języka Goethego i Schillera.

Niemieckie media, np. dziennik „Die Welt”, mówią wręcz o dyskryminacji niemieckiego w Europie. Walczą też landy. Patriotyczni Bawarczycy z CSU przedstawili właśnie Komisji Europejskiej żądania w tej kwestii, a Hesja zabiega o zorganizowanie jesienią w Brukseli wielkiej konferencji na temat wagi i znaczenia niemieckiego na świecie i Europie.

Do akcji przyłączyły się nawet władze Badenii-Wirtembergii, czyli landu, którego oficjalny slogan brzmi: „Wir können alles, außer Hochdeutsch” (Potrafimy wszystko z wyjątkiem posługiwania się literackim niemieckim). Ojczysta mowa 100 milionów

– Już najwyższy czas na międzynarodowy renesans naszego języka – mówi Falk Wellmann, szef Inicjatywy Języka Niemieckiego, instytucji powołanej kilka lat temu do promowania języka niemieckiego na świecie, ale głównie w Unii Europejskiej.

MSZ w Berlinie obliczyło, że niemieckim jako językiem ojczystym posługuje się 101 mln mieszkańców Europy w siedmiu krajach naszego kontynentu. Z niemieckich źródeł wynika, że w Polsce takich osób jest aż 153 tys.

Do tych 101 mln zalicza się oczywiście niemieckojęzycznych Szwajcarów, choć gdy niemiecka telewizja prezentuje wypowiedzi z tego kraju, na dole ekranu pojawia się tłumaczenie. Dla niemieckiego MSZ nie ma to znaczenia. Z dumą podkreśla, że 12 proc. wszystkich wydawanych na świecie książek napisanych jest po niemiecku, 13 proc. po chińsku i 28 proc. po angielsku. W Internecie niemiecki jest podobno na drugim miejscu, po angielskim, i „wyraźnie” przed japońskim, hiszpańskim oraz chińskim.

Wniosek z tego płynie jeden: także w UE niemiecki powinien odgrywać zdecydowanie większą rolę niż obecnie.

Bundestag zagroził już, że nie będzie przyjmował dokumentów z Brukseli nieprzetłumaczonych na niemiecki. – Już dzisiaj tłumaczenie 3 mln stron dokumentów unijnych rocznie kosztuje miliard euro – zwracają uwagę unijni urzędnicy. Berlin jest jednak zdania, że niemieckie firmy są dyskryminowane, gdyż zdecydowana większość z 240 tys. unijnych ofert przetargowych jest po angielsku i francusku. A przecież to niemiecki jest „największym” po rosyjskim językiem europejskim oraz jednym z trzech roboczych języków UE. Deputowany Michael Gahler (CDU) skarży się więc na napisy „Sortie” (wyjście) w budynku Parlamentu Europejskiego oraz na to, że kelner w parlamentarnej restauracji mówi wyłącznie po francusku.

– Marzenia o światowym znaczeniu niemieckiego to mrzonki – głosi Jutta Limbach, do niedawna szefowa Instytutu Goethego, który ma na świecie ponad 100 placówek oferujących kursy niemieckiego. Zarzuca samym Niemcom, że nie dbają o język ojczysty i zaśmiecają go anglicyzmami. Utrudnia to walkę o wprowadzenie niemieckiego na międzynarodowe salony.

Określenia „meeting point” (miejsce spotkania), „service point” czy „call a bike” (zadzwoń po rower do wynajęcia) przyjęły się już na dobre. Ocenia się, że w użyciu jest około 7 tysięcy anglicyzmów. Posługują się nimi politycy, dziennikarze, artyści i zwykli obywatele. Na przykład Ursula von der Leyen, minister ds. rodziny, używa bez tłumaczenia określenia „gender mainstreaming” (chodzi o zachowania wynikające z różnicy płci).

Angielski króluje w reklamach Lufthansy („There’s no better way to fly”) i McDonalds’a („Every time a good time”). Jak dowodzi telewizyjna sonda, większość obywateli nie zna określenia „Coffee to go” (kawa na wynos) stosowanego powszechnie w barach i kafejkach. Chcą z tym skończyć deputowani CDU/CSU i bezskutecznie proponują wprowadzenie ustawowego zakazu używania niezrozumiałych dla części obywateli angielskich zwrotów i słów.

– Nie mamy niestety takiej instytucji jak Academie Francaise, która dba o czystość francuskiego – skarży się Falk Wellmann. Prowadzona przez niego Inicjatywa Języka Niemieckiego proponuje więc na początek zmianę konstytucji i umieszczenie w niej zapisu o znaczeniu języka w zachowaniu narodowej tożsamości.

Angielski i francuski królowały na niedawnym spotkaniu parlamentarzystów państw NATO w sali plenarnej Bundestagu. Po niemiecku nie mówili nawet Niemcy. I to w miejscu, którego szef (przewodniczący Bundestagu) Norbert Lammert walczy z zapałem w Brukseli o większe uznanie dla języka Goethego i Schillera.

Niemieckie media, np. dziennik „Die Welt”, mówią wręcz o dyskryminacji niemieckiego w Europie. Walczą też landy. Patriotyczni Bawarczycy z CSU przedstawili właśnie Komisji Europejskiej żądania w tej kwestii, a Hesja zabiega o zorganizowanie jesienią w Brukseli wielkiej konferencji na temat wagi i znaczenia niemieckiego na świecie i Europie.

Pozostało 85% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021