Jak informuje tvp.info. Sprawę wprowadzania w błąd rodzin amerykańskich żołnierzy zabitych w Iraku i w Afganistanie badała komisja ds. nadzoru administracyjnego Izby Reprezentantów. Jedna ze spraw, to nie wyjaśniona do końca śmierć Jesse'yego Buryja.
Żołnierz zginął w Iraku w maju 2004 r. Początkowo jego rodzinie powiedziano, że zmarł w wyniku wypadku samochodowego. Dopiero po kilku miesiącach bliskim udało się ustalić, że przyczyną zgonu żołnierza była kula.
Armia początkowo poinformowała, że Buryj został zabity przez wroga i przyznała mu pośmiertnie Brązową Gwiazdę. Później potwierdziła, że zginął w tzw. "friendly fire" (dosłownie "przyjacielskim ogniu") - czyli od kuli wystrzelonej w akcji przez przypadek w jego kierunku przez jednego z kolegów.
W styczniu 2006 roku "Washington Post" ujawnił, że sprawcą wypadku byłprawdopodobnie Polak. Według gazety, fakt ten ukryto ze względówdyplomatycznych. W tym czasie trwała kampania wyborcza w USA i starający się o reelekcję George W. Bush, nie chciał urazić koalicjanta, czyli Polski.
Rodzina Buryja szukała odpowiedzi nie tylko w wojsku. Prosiła o pomoc polityków, w tym prezydenta Busha, który obiecał pomoc, jednak nie pomógł w wyjaśnieniu sprawy. Mimo to - jak wynika zraportu Kongresu - zaproponował matce żołnierza wystąpienie w jego reklamie wyborczej. Kobieta odmówiła.