– Wasz pobyt tutaj bez akredytacji z ministerstwa w Moskwie jest nielegalny – powiedział mnie i innym dziennikarzom zagranicznym rosyjski oficer na głównej drodze Gruzji, niedaleko Gori. Do granicy Federacji Rosyjskiej jest stamtąd 80 kilometrów.
Rosjanie zagrodzili drogę transporterami opancerzonymi i po południu nie przepuszczali dziennikarzy jadących w kierunku Gori. Jak się później wyjaśniło, podjęli taką decyzję po nieudanej próbie wymiany jeńców wojennych z Gruzinami.
Do wymiany miało dojść w samo południe w Ergneti, na granicy z separatystyczną Osetią Południową. Ale nie doszło, a winą za niepowodzenie operacji obie strony obarczały się wzajemnie. Zdaniem Rosjan Gruzini w ostatniej chwili postawili dodatkowe żądania, które „czyniły z jeńców zakładników”. Strona gruzińska twierdziła, że Rosjanie dostarczyli listę, na której nie było niektórych uwięzionych żołnierzy gruzińskich, byli zaś już uwolnieni.
Nieudana akcja rozdrażniła rosyjskich wojskowych na posterunkach między Gori a Igoeti (ostatnia okupowana gruzińska wieś na głównej drodze w kierunku Tbilisi, 50 kilometrów na zachód od stolicy). Rosyjskie czołgi staranowały posterunek gruzińskiej policji w Igoeti, niszcząc samochody.
Kamandir Saakaszwili– Nie ma jeńców, nie ma przejazdu – mówił podoficer, jeden z niewielu żołnierzy rosyjskich na posterunkach posługujących się dobrą ruszczyzną. Większość to mieszkańcy północnego Kaukazu, dla których rosyjski nie jest pierwszym językiem.