Mbeki musiał odejść, gdyż zarzucono mu ingerencję w śledztwo w sprawie zarzutów korupcyjnych wobec jego rywala – lidera rządzącego Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC) Jacoba Zumy. Przed dwoma laty Zuma został oskarżony jednocześnie o gwałt i korupcję. Z zarzutu o to pierwsze przestępstwo został oczyszczony, sprawa o korupcję znajduje się obecnie w zawieszeniu. Polityk miał brać łapówki od francuskiej firmy zbrojeniowej Thint w zamian za ochronę przed organami ścigania badającymi jeden z jej podejrzanych kontraktów.
– Zuma jest kompletnie bezwstydny i, zgodnie z wszelkimi standardami, powinien już dawno zniknąć ze sceny. Ale jest jeden szkopuł, ma duże poparcie społeczne – mówi „Rz” prof. Robert Schrire, szef Wydziału Nauk Politycznych Uniwersytetu Cape Town w RPA.
Mbeki, który zastąpił Nelsona Mandelę na stanowisku prezydenta w 1999 roku, naciskał podobno na organy ścigania, by energicznie działały w sprawie Zumy. Przecieki na ten temat wywołały gniew zwolenników Zumy, którzy coraz głośniej zaczęli się domagać głowy prezydenta. W grudniu 2007 obaj politycy starli się na kongresie ANC – pojedynek o szefostwo w partii wygrał Jacob Zuma.
Mbeki jest uważany za człowieka wyniosłego, nieprzystępnego. Ten były członek partii komunistycznej po dojściu do władzy okazał się żarliwym zwolennikiem wolnego rynku. Sprzeciwiał się pompowaniu pieniędzy w sektor publiczny, co powodowało coraz większe niezadowolenie związkowców oraz części jego dawnych partyjnych kolegów. Ich idolem stał się Zuma – populista mający dobry kontakt z tłumem i chwalący się, że uprawiał seks bez zabezpieczeń z kobietą zarażoną HIV. Zwolennicy nazywają go „JZ”, co brzmi jak pseudonim znanego rapera z USA Jay-Z.
Według fanów Zumy po dojściu do władzy ich idol zmieni kurs, zapewniając biednym większy udział w owocach wzrostu gospodarczego. Zuma co innego mówi jednak na wiecach, a co innego w wywiadach dla zachodnich dziennikarzy. – ANC zachowa obecny kurs, nic się nie zmieni – powiedział BBC.